Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

sobota, 4 lipca 2015

Rengiku

Jak ja się do cholery jasnej w to wmanewrowałam?! No po prostu świat się kończy, ja w wersji uczynnej nauczycielki niekumatych, strażniczki uciśnionych kotów i jeszcze najlepiej świętej od zamordowanych na placu boju zanim się nauczą normalnie funkcjonować...
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m4x4f932Uo1r74le0o1_1280.png- Cześśść Ren-chiiin - do dojo, w którym czekałam na swoich nowych "podopiecznych" wślizgnął się Ralf, jeden z uczniów najstarszego rocznika. Zwinny i szybki, przez większość uznawany za reinkarnację węża. Poza najlepszymi w klasie wynikami ze strategii specjalnej, Gin znany był również jako mistrz czarnej magii, częściowo przez swój wygląd jak z filmu fantasy, wiecznej zabawy we wróżkę tarocistkę i naturalnego daru do mylenia ludzi. Samą magią posługiwał się średnio dobrze, potrafił jedynie wyczuwać ścieżkę życia innych, ale i to bez stuprocentowej pewności. - Ssłyszzzałem, że cię wcisssneli w niańczenie szzzczeniarni - uśmiechnął się. Jak zwykle grał, przeciągając głoski jak gdyby syczał. Podciągnął się na ramionach i usiadł na parapecie.
- To wcale nie jest śmieszne - udałam naburmuszoną. - Lodzika? - psytałam z figlarnym uśmiechem. Po chwili już oboje lizaliśmy kolorowe kulki w folii.
- Malina afrykańssska? - spytał z zadowoleniem chłopak. Kiwnęłam głową.
- Annie, załatwiła z ostatniej wyprawy. Tylko nie mów kotom, gdzie schowałam sok, co? Bo więcej go nie powąchamy pewnie - oboje uśmiechnęliśmy się porozumiewawczo. - Acha, jak już dostałeś przedpłatę, to nie masz nic lepszego do roboty, nie? Sama z kociarnią nie zostanę, bo jeszcze karetki nie wyrobią - ponownie się zaśmialiśmy. W drzwiach stanął pierwszy z uczniów.
- Ja dobrze, tak? - spytała z zawahaniem, patrząc na Gina. No tak, musiał robić wrażenie na początku...
- Nie bój ssssię, kruszzynko - Gin uśmiechnął się przyjaźnie i niczym wąż wślizgnął się za nią i popchnął delikatnie do przodu. Nie pozostało mi nic, jak ze skrywanym śmiechem przyglądać się, jak chłopak zapędza swoją ofiarę w kozi róg.

<Biedna istotko, pokaż się. Acha, no i czekam oczywiście na resztę klasy, za spóźnienia "w łeb".>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony