Gdy rozpoczęła się kolejna
awantura z udziałem mojej siostry i oczywiście Izayi, miałam już dość. Wstałam
i odeszłam od towarzystwa by sprawdzić co się dzieje u reszty uczniów. Izaya
może i był zarozumiały i arogancki, ale w jednym miał trochę racji: uczniowie
narażeni byli na niebezpieczeństwo. Szkoda tylko, że nie zauważył, że przez
jego awantury traciliśmy jeszcze więcej czasu niż na naukę….
Skoncentrowałam się i zaczęłam
kontaktować mentalnie z ludźmi rozsianymi po całej szkole. Większość nie
znalazła niczego niepokojącego. Wyjątkiem była grupa Seo, która odnalazła jakiś
dziwny pierścień. Dowiedziałam się, że Ren już go zbadała, więc nie było potrzeby
dodatkowej interwencji. Następna była grupa Miguela, który z początku wydawał
się bardzo wyluzowany i pewny siebie, ale ta jego poza uległa natychmiastowej zmianie,
gdy wraz z Nao i Inori wypatrzyli, gdy przeszukując wschodnią części lasu,
wypatrzyli nieznajomą dziewczynę, poruszającą się z niesamowitą prędkością.
Chcieli ją natychmiast zatrzymać, ale szybko wybiłam im to z głowy i kazałam
dyskretnie śledzić poszukiwaną, ale w takiej odległości by nie doszło do
bezpośredniego starcia. Miguel niechętnie przyjął do wiadomości moje polecenia,
po czym zerwał kontakt.
Gdy moje zmysły przestawiały się
z powrotem na niemagiczne bodźce, dotarło do mnie, że awantura nadal trwa.
Zanim zdążyłam wrócić na swoje dawne miejsce, podszedł do mnie Ganimedes.
- Co teraz będzie…? – zapytał –
Jak tak dalej pójdzie to się pozabijają… - dodał, wskazując na Rengiku i Izayę.
- Dlatego pora skończyć tę szopkę
– mruknęłam i szybko zbliżyłam się do kłócącej się pary. – Wystarczy! –
krzyknęłam, przerywając wściekłej Rengiku w pół słowa – Jedna z grup
zlokalizowała uciekinierkę – dodałam tytułem wyjaśnienia, po czym zwróciłam się
do chłopaka – Izaya skoro tak bardzo przejmujesz się losem naszych uczniów to pójdziesz
teraz z łaski swojej do wschodniego lasu i pomożesz śledzić Ayę.
- Ale….
- Nie trać czasu i rób, co mówię –
powiedziałam cicho, ale bardzo stanowczo – Jeśli przez ciebie stracimy ją z
oczu albo, co gorsza komuś coś się stanie to osobiście za to odpowiesz przed
Inkwizycją, jasne?
Chłopak wywrócił oczami, ale
wstał z kanapy i powoli opuścił pokój. Gdy zamknęły się za nim drzwi wszyscy
odetchnęli z ulgą i nieco się rozluźnili.
<Rengiku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz