Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

wtorek, 14 lipca 2015

Rengiku - zadanie (z Ganimedesem)

S+5 Zadanie
2 - para Ilość członków
Ganimedes - S+M Towarzyszą
minimum 5 na osobę Ilość postów
maksimum 100 Ilość punktów
feniks/feniks śnieżny Nagroda dodatkowa


Post 3 - Rengiku

Przebrałam się szybko w swój zwyczajowy strój terenowy - w większości czarny z czerwonymi refleksami. Spodnie z superfibry, wysokie do kolan buty skórzane na lekkim obcasie skórzanym, podkoszulka bokserka i kurtka z wysokim kołnierzem, zakrywającym całą szyję niemal aż do uszu i krótkim rękawem. Potem związałam włosy w wysokim kucyku, żeby nie przeszkadzały mi plączące się kosmyki i przeszłam po broń. Nie mogłam brać zbyt wiele, żeby nie obciążać mocno pegaza w locie, dlatego też wzięłam jedynie Fenghuan i Kepie - moje bliźniacze katany z zaklętymi duszami dumnego ptaka ognistego i podstępnego konia wodnego oraz łuk w włókna węglowego o metalowej cięciwie. Strzelnicze rękawiczki póki co przypięłam do paska.
Zerknęłam na akwarium... podmianka robiona dwa dni temu, raczej nic się nie stanie. Punkęłam w szybkę i podpłynął do mnie dostojnie bojownik Wergiliusz w asyście dwóch samiczek - Kiry i Shibibary. Sięgnąłam po sproszkowany pokarm i wsypałam dość znaczną ilość przez górną klapę. Ponad sto ryb zebrało się, walcząc między sobą o jedzenie. 
Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Przeszłam korytarzem aż do końca i zapukałam. Po chwili otworzył mi uśmiechnięty Gin.
- Cześć staruszku. Zajmiejsz się nimi? - spytałam, podając na palcu klucze. Chłopak wziął je i skinął krótko.
- Ile ccccię nie będzzzzzzie? - spytał bez większego zainteresowania.
- Nie wiem, może z tydzień, może wiecej - wzruszyłam ramionami.
-------------------@---------------
Obejrzałam się za siebie, chcąc sprawdzić, czy Ganimedes nadąża za mną i Byakko. Jechaliśmy... a właściwie lecieliśmy od ponad godziny i powoli na horyzoncie rysował się już obraz Wietrznej Doliny, położonej kilka kilometrów ponad ziemią latającej wyspy, na której żyły istoty magiczne żywiołu wiatru. Jakim cudem nikt na dole jej nie widział, pomimo że szybowała idealnie nad wielką metropolią? To proste, chroniła ją magia jeszcze większa, jak ta, która pozwalała jej się unosić. Na świecie jest jeszcze dość dużo innych wysp, które bądź to latają, bądź to są położone w głębinach. 
Na moim biodrze zapulsował lekko Fenghuang. Wiedziałam, o co jej chodzi - wyczuwała krainę swojego pochodzenia. Uśmiechnęłam się lekko i pociągnęłam wodze śnieżnego pegaza, żeby zrównał się z Ganimedesem. Chłopak wyraźnie marznął w chłodnym powietrzu.
- Za jakiś czas powinniśmy być na miejscu - oznajmiłam, przekrzykując wiatr. Ten tylko kiwnął głową.
Chwilę potem wylądowaliśmy. Zsunęłam się z Byakko i podeszłam do jego pyska. Zwierzę było wykończone, oddychało szybko, z pyska powoli toczyła się piana. Poklepałam ogiera po szyi krzepiąco. Widziałam, że Ganimedes robi podobnie ze swoją klaczą. Zwierzęta ostatni kawałek przeleciały niemal na zupełnie bezwietrznym obszarze. Fenghuan zamigotała w mojej świadomości, była przerażona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony