Ta cholerna suka!... Mam nadzieję, że nie będzie z tego większych problemow jak ustawa przewiduje. Zwłaszcza, że mojego kochanego tatusia w dalszym ciągu nie było. Zza podium podszedł do mnie Carol, którego zdąrzyłam wcześniej poprosić o przyniesiemie mi Fenghuan i Kappy - dwóch katan z zaklętymi duszami. Gdy tylko przypięłam je do pasa, poczułam podwójną obecność w umyśle. Kappa przestudiował szybko mój obecny stan fizyczny i wysunął słabe punkty, które powinam w razie czego chronić, a Fuenghuan nieco zaniepokoiła się moimi wspomnieniami.
To demon - usłyszałam jej melodyjny głos w głowie. Wygląda na potężnego, bo miał konktrolę nawet nad fizycznością.
Skinęłam głową ukradkiem, ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Gdy zostałam już sam na sam z wywołanymi uczniami i Katheriną, zeszłam na dół do nich.
- Sprawa jest poważna, więc nie liczcie, że będę was głaskać po tyłkach - oświadczyłam na starcie, czym wzbudziłam lekkie zaniepokojenie. - Wasze wyniki egzaminów i rekomendacje wskazują na to, że najbardziej nadajecie się do kierowania tą bandą, dlatego też udacie się teraz ze mną do starej sali, gdzie ćwiczono strategię specjalną. Od czasu wypadku była zamknięta, ale nigdzie nie ma tylu dokładnych map, teorii defensywy i opisów środowiskowych, co tam. A ja nie mam zamiaru spędzać niepotrzebnie czasu na wycieczki po szkole dla kociarni - oświadczyłam, po czym obróciłam się z gracją na pięcie. Kappa na moim biodrze zaśmiał się lekko. Pomimo, że jego żywiołem była woda, to właśnie on był tym "złym policjantem" w duecie z łagodną obrończynią Fenghuan.
- Chwila, a ty gdzie, lala? - zaprotestował Izaya, ale zbyłam go.
- Lepiej po prostu idźcie za Rengiku, teraz i tak nikogo nie posłucha - wtrąciła Katherina, a ja chociaż raz byłam zadowolona z jej obecności.
Jako, że tylko ja wiedziałam, gdzie tak na prawdę jest sala strategiczna (Katherina jej nie widziała, bo częścią idei jej istnienia była właśnie tajność przed większością), szłam przodem, prowadząc dość krętym labiryntem korytarzy. Dobra szansa na sprawdzenie orientacji w terenie. Byliśmy na pierwszym piętrze i właśnie mijaliśmy salę lekcyjną Przystosowania Magicznego, gdy usłyszałam za sobą głuchy huk. Spojrzałam w kierunku dźwięku i szczęśliwie w porę zakryłam usta, zanim zdąrzyłam wybuchnąć śmiechem. W Keitha przywaliły drzwi, po drugiej stronie których stała jakaś szczeniara.
<Keith? Ktoś inny z grona "wybrańców"?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz