Zrobiło się ogromne zamieszanie. Do Hirokiego podeszli inni uczniowie, zaczęli z nim rozmawiać i nie minęła zbyt długa chwila, a już nie było go obok mnie. Nie usłyszał mnie ani nie poczuł jak złapałem go za dłoń. Z jednej strony rozumiałem, że w takim tłumie o to nie trudno, ale z drugiej strony poczułem mimo wszystko bolesne ukłucie. Musiałem jednak szybko się otrząsnąć i odłożyć moje uczucia na bok. Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze, zrobiło się niebezpiecznie. Postanowiłem, więc przede wszystkim słuchać poleceń Liderki Walecznych i mieć tylko nadzieję, że kryzys zostanie opanowany dość sprawnie. Wraz z całą grupą ruszyliśmy za Rengiku. Na korytarzu spotkała nas nieprzyjemna sytuacja. Ta sama osoba, która wcześniej zamknęła mnie w piwnicy wdała się teraz w kłótnię z jedną z uczennic. Upewniłem się jedynie, że lepiej będzie jak będę trzymał się z dala od chłopaka, którego nazywano „Izaya”. I tę sytuację udało się opanować Miyabiuyu. Dalsza wędrówka przebiegła bez rewelacji. Cały czas milczałem obrzucając spojrzeniem każdy kąt sali strategicznej i usiłowałem poukładać sobie wszystko w głowie. Moje rozmyślania przerwała kolejna dyskusja i tym razem zakończona triumfem Liderki. Starałem się wrócić myślami do poleceń, które wydała, ale tym razem zgodziłbym się z Izayą. To było nie do zapamiętania.
- … I niech ktoś tu posprząta, bo szlag mnie zaraz trafi… - zadudniło mi w głowie
Wyrwałem się z letargu i odezwałem się po raz pierwszy od momentu apelu:
- To ja posprzątam.
I pospiesznie zabrałem się za zbieranie papierów jakby w obawie, że ktoś gwizdnie mi przed nosem tę fuchę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz