Łoż ja pier**le, ku**wa żesz jego mać! To był chyba najgorszy rocznik od początku tej szkoły. Jeszcze mi tu Inkwizycji brakowało!
- Gin, poprowadzisz trening - powiedziałam szybko, a ten tylko skinął z sadystycznym uśmieszkiem na twarzy. Miałam przypuszczenia, co się będzie działo, ale chwilowo nie była to moja sprawa. - Nathan i ... ty, za mną - ta dwójka wyglądała mi na najbardziej rozgarniętą, więc czemu by nie. Gdy wyszliśmy z sali, Nathaniel odezwał się ponownie.
- Gin, poprowadzisz trening - powiedziałam szybko, a ten tylko skinął z sadystycznym uśmieszkiem na twarzy. Miałam przypuszczenia, co się będzie działo, ale chwilowo nie była to moja sprawa. - Nathan i ... ty, za mną - ta dwójka wyglądała mi na najbardziej rozgarniętą, więc czemu by nie. Gdy wyszliśmy z sali, Nathaniel odezwał się ponownie.
- Ten facet szedł w drugą stronę - zaprotestował, gdy skierowałam się do sekretariatu.
- Wiem, ale i tak prędzej czy później wylądują na dywaniku dyrektorskim. Żadnego odzywania się bez potrzeby, żadnego chojraczenia, rozumiemy się? Jeśli myślicie, że tutaj ludzie są niebezpieczni, to nie widzieliście porządnego Inkwizytora - relacjonowałam szybko i po żołniersku, żeby w jak najkrótszym czasie powiedzieć wszystko, co musiałam. - A ja nie mam zamiaru chronić tyłków jeszcze wam, zasadniczo idziecie tylko dla ładnego wyglądu - nie podobało się to mojej obstawie, ale kiwnęli głową bez słowa sprzeciwu, wyraźnie widząc, że ryzyko jest dla nich zbyt duże.
Z hukiem wparowałam do gabinetu, ojca jeszcze nie było. Na miejscu Katia siedziała przy skulonym chłopaku, który już mi gdzieś kiedyś mignął, a w fotelu rozparty siedział wysoki blondyn w czarnym garniturze Inkwizycji.
- No, Ren-chin, dawno sie nie widzieliśmy - mężczyzna uśmiechnął się lekko, wyraźnie rozluźniony.
- Lucek, aż tak cię awansowali? - uśmiechnęłam się kokieteryjnie i usiadłam bokiem na kancie biurka. - Co tu za szopka jest, co? Rozmawiałam z Roy'em jeszcze przedwczoraj.
- Naprawdę muszę się powtarzać? Jeszcze kilka razy co najmniej będę leciał z tą samą gadką... - mężczyzna wydął policzki, zupełnie nie zwracając uwagę na resztę towarzystwa. Zachowywał się zupełnie tak, jak za starych dobrych czasów, gdy wraz z Roy'em, Amią i Lexus'em robiliśmy kawały profesorom i kradliśmy jabłka wężom ogrodowym.
- Dobra, dobra - za moimi plecami zaczęły się szepty. Spojrzałam przez ramię. - Katherino, co się dzieje? - spytałam sztywno. Widziałam, że stara się pomóc wyraźnie poszkodowanemu chłopakowi, a ciszą z tamtej strony mogłam zyskać dość dużo czasu.
- Nic takiego, po prostu chcę się dowiedzieć prawdy - odpowiedziała dziewczyna, wzruszajc ramionami.
- Prawdy odnośnie czego?
- Tego, że ten skur...
- Dość! - nie wiem, kto był głosniejszy - ja, czy Lucjusz.
- Nie przy kobietach z takim tekstem, co? - dodał blondyn z wrednym uśmiechem na twarzy. Do pokoju weszła sekretarka.
- Przepraszam, że przeszkadzam... ale właśnie zadzwonił dyrektor Vinson i powiedział, że nie będzie go dłużej niż przewidywał. Powiedział też, że upoważnia swoje córki do podjęcia decyzji za niego - oznajmiła i szybko wyszła, czując, że nie jest zbyt bezpieczna w takim towarzystwie.
- No dobra, czyli mogę się wreszcie dowiedzieć, o co chodzi - stwierdziłam z irytacją. Nie oszukujmy się, tatusiek po prostu kolejny raz zwiał od niewygodnego problemu. - Lucek?
- Mam rozkaz zatrzymania pod zarzutem kradzieży Amuletu Wschodzącego Słońca - powiedział, a ja od razu zauważyłam, że pominął fragment formułki o Inkwizycji. No tak, kto jak kto, ale jemu najbardziej zależy na znalezieniu ognistego artefaktu.
- Ten facet niemal nie złamał Hiro ręki! - krzyknął za moimi plecami zabrany przypadkowo blondyn. Spojrzałam na niego z chęcią mordu w oczach i umilkł.
- Szczegóły, Lucuś. Wiesz, że mnie nie zbędziesz tak szybko - stwierdzilam, nie schodząc z luźnego tonu.
- Szczegóły są takie, że znaleziono jego aurę na miejscu. Konkretniej aurę zidentyfikowaną jako wschodniojapoński klan affecta, czyli obecny ród Koijima. A tylko on jest zarejestrowany w naszej Księdze Magii jako uzdolniony - odpowiedział, wyraźnie unikając temat.
- Czyli pewności personalnej nie ma, tak? - spytałam, a mężczyzna z niezadowoleniem kiwnął głową. Obróciłam się do przestraszonego chłopaka i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Ukradłeś ten amulet? - spytałam poważnie, patrząc na niego. Skulił się jeszcze bardziej, ale w końcu wydukał.
- Ja nic nie zrobiłem, nie wiem, o co chodzi.
- W takim razie nie mam więcej pytań. Jako biegły Inkwizycji nakazuję zbadanie Ścieżki Aury celem dokładnego zbadania sprawy. Ponadto, do czasu wyjaśnienia się sytuacji nakazuję areszt domowy... - zawahałam się, bo w końcu nawet nie zdąrzyłam popatrzyć na imię chłopaka.
- Hirokiego Koijimy - podsunął niechędnie Lucjan.
- Nakazuję areszt domowy Hirokiego Koijimy do czasu wyjaśnienia się sytuacji - dokończyłam. - A teraz, jako liderka Twierdzy Walecznych i była przełożona, lepiej radzę, żebyś złożył tą barierę, inaczej osobiście cię uszkodzę i poszczuję Strażnikiem Twierdzy Zachodniej. A nie muszę przypominać, co to jest, prawda? - spytałam,unosząc sugestywnie głowę do góry.
- Nie masz prawa napadać na Inkwizytora - wysyczał Lucjan, wyraźnie rozzłoszczony na mnie. Z tym, że nie był już na swoim terenie, a moja władza dość mocno się ugruntowała od tamtego czasu.
- Ale mam prawo na przerwanie ataku na ucznia tej szkoły, bez względu na jego specjalizację. A to właśnie teraz następuje. Nie próbuj mnie straszyć na nieswoich śmieciach, bo nawet ty nie wygrasz - powiedziałam z mocą. Mężczyzna tylko zgrzytną zębami.
- Daję wam godzinę, po starej znajomości. Dalej nie mam zamiaru naginać prawa nawet dla ciebie, Ren-chin - w końcu powiedział i wyszedł.
- C-co się stało? - spytał w końcu Nathaniel. Wyglądał na nieco spłoszonego, ale i tak najlepiej to się na nim odbiło, jeśli porównywać z pozostałą dwójką kotów.
- Nic takiego. Katherina się przejedzie i załatwi sprawę z Inkwizycją, a do tego czasu Hiroki nie będzie mógł opuścić terenu szkoły. No i przy okazji będzie miał irytującego przydupasa wszędzie się za nim snującego, ale lepiej, żeby nikt nie miał z tym problemu - zagroziłam, a w tej chwili byłam w stanie zrobić naprawdę wszystko.
- Niby dlaczego ja?! - prychnęła Katherina, a mnie szlag chciał trafić.
- Bo ja nie będę czyściła twoich brudów, droga siostrzyczko. Jak chcesz kogoś, to daję zezwolenie na wzięcie ze sobą dwóch Walecznych, nie więcej. Acha, i jeszcze jedno. Jutro rano mają na moim biurku leżeć kluczyki do miejsc dyspozycyjnych Wschodniej Kwatery. A teraz żegnam, bo przez ten cyrk ominął mnie już i tak trening, chcę się chociaż wyspać - to powiedziawszy wyszłam i, wymijając dość liczną już gromadkę gapiów, udałam się do swojego pokoju.
<Inori, Katsuko, Nao, jak tam podobał się trening?>
<Nathaniel, Miguel, Hiroki, Kathaerino, co dalej?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz