Najwidoczniej nie przypadłem do gustu mentorce, ale zbytnio mnie to nie
przejęło. Ruszyłem miarowym krokiem na pierwsze schody. Szedłem sobie
normalnie, gdy nagle nie wiadomo skąd przeleciała mi przed nosem
włócznia. Chwyciłem swój miecz i w ostatniej chwili zablokowałem kolejną
włócznię. W końcu dostałem się na dół. Rozejrzałem się w poszukiwaniu
jeszcze jakiegoś zagrożenia. Na razie nic. Uspokoiłem oddech, co to miało
być? Zanim dotarłem do biblioteki napadła mnie jeszcze jakaś kobieta z
rzutkami no i może jeszcze zaatakował mnie jakiś pies. Zanim jednak
spróbowałem go uderzyć już uciekł. W końcu trochę poszarpany przez to wszystko, dotarłem do biblioteki. Było warto, od razu pomijając zranienie
na ramieniu po lotce, wziąłem się za jakąś książkę. Na razie nie musiałem
się przejmować książkami naukowymi. Nauka zaczynała się dopiero
za parę dni, więc mogłem sobie pozwolić na razie na przyjemności. W tej
notce od dyrektora było o poznawaniu innych itp. Ale to raczej nie w
moim stylu. Wolałem samotne wędrówki. Po jakiś 30 minutach nie
wytrzymałem, te pułapki nie dawały mi spokoju. Nie miałem zamiaru pytać
znów czarnowłosej. Oczywiście spacerowałem po prostu pomiędzy korytarzami,
pokonując wszystkie możliwe przeszkody - dawno nie byłem tak
poobijany i poraniony - w końcu dotarłem na jakąś sale treningową. Na
tak wielką placówkę po raz kolejny musiałem spotkać czarnowłosą. Ona też
nie była zadowolona moim widokiem chociaż w jej oczach widać było
rozbawienie pewnie spowodowane moim stanem. Była w jakimś dziwnym stroju.
- Te wszystkie pułapki są konieczne? - spytałem, gotowy na jakąś niemiłą
odpowiedź. Zastanawiałem się w pewnej chwili czy nie spytać jej o
trening, ale to chyba nie byłoby mądre...
(Rengiku?)
(Rengiku?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz