No to się dowiedziałem! "Może" "gdzieś" i tyle. No, ale lepsze to niż nic. Zszedłem na dół, kilka razy potykając się i z trudem uciekając z miejsca bójki, aż wreszcie dotarłem do skrawka "normalnej" przestrzeni. białe ściany malowane w krwistoczerwone kwiaty i rząd krzesełek naprzeciwko szkolnych, przydymianych na biało drzwi. Zapukałem lekko, a gdy odpowiedziało mi proszę, wszedłem do środka.
W biurze było cicho i składnie, a za szerokim stołem z komputerem i kilkoma pastelowymi segregatorami siedziała miło wyglądająca kobieta w schludnym stroju oficjalnym.
- Dzień dobry. Ja szukam Ren... Rengiku - tym razem szybciej skojarzyłem imię.
- Oj, obawiam się, że dziś już tu nie przyjdzie. A coś się stało ważnego, nie możesz znaleźć pokoju, czy coś? - spytała przyjemnym głosem o lekko chropowatym brzmieniu.
- Nie, tak... to znaczy - wziąłem głęboki wdech na uspokojenie. - Wysłano mnie, żeby zapytać, czy są jakieś fundusze na pianino i inne instrumenty.
- Tutaj? Naprawdę, różne pomysły mieli chłopcy, ale żeby ktoś chciał grać w przerwie między biciem się to jeszcze się nie udało. Poza tym, jak to postawić, żeby przeżyło chociaż tydzień - kobiecie pomysł nie tyle sie nie podobał, co stanowił zagadkę.
- To znaczy, ja jestem z klasy M, tylko mi kazali tutaj przyjść... - zawahałem się. Sekretarka popatrzya na mnie uważniej i przytaknęła głową.
- no tak, to by miało sens. Jak już mówiłam, Ren-chan już wyszła i raczej nie pojawi się więcej, a szkoda by było, żebyś chodził bez żadnej obstawy, bo cię jeszcze ktoś zabije... no nic, ja przekażę dyrektorowi lub Rengiku, jak się tylko pojawią - zawyrokowała i zapisała coś u siebie na papierowej podkładce. A ja wyszedłem jak najszybciej, po czym biegiem udałem się w bardziej znaną mi stronę szkoły. Chciałem iść do swojego pokoju, ale w tym momencie wpadłem na kogoś. Po raz kolejny już tego dnia, zaczyna się robić coraz gorzej...
- Wybacz, nic Ci nie jest? - spytałem szybko, starając się nie wpaść w panikę. W końcu mam doświadczenie z ludźmi, czemu tutaj wszystko jest takie trudne?
- Nie, wszystko w porządku. - odpowiedziała dziewczyna, powoli wstając. miała ze sobą walizki i futerał ze skrzypcami. No, chociaż tyle, może jakoś muzyk z muzykiem się porozumie... - Emm... Wszystko
dobrze? - spytała, po czym podała mi rękę. Przyjąłem ją z wdziecznością.
- T-tak, po prostu zły dzień - wyjąkałem. - To twoje? - spytałem, wskazując na niebieski "sarkofag", jak mawiała moja siostra. Dziewczyna przytaknąła.
- Tak, a co, też na czymś grasz?
- Na pianinie, głównie przeróbki zwykłych piosenek i koncertów orkiestralnych - odpowiedziałem trochę bardziej rozluźniony.
<Aszer?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz