Jedyne co czułem to tępy, pulsujący ból głowy i ucisk w klatce piersiowej uniemożliwiający mi normalne oddychanie.
Łapczywie chwytałem powietrze nim udało mi się ustabilizować życiowy proces i dopiero wtedy odważyłem się na uniesienie powiek. Na moim torsie siedziała wiewiórka o pozłacanej sierści i przenikliwie niebieskich oczach. Z trudem
podniosłem się do siadu i opiekuńczym gestem schwyciłem zwierzątko w dłonie, które nie wykazywało wobec mnie lęku.
Rozejrzałem się dookoła, znajdowałem się w ogrodzie. Zieleń zawsze koiła moje serce, nawet teraz, gdy sytuacja wydawała
się być beznadziejna. Wstałem i chwiejnym krokiem skierowałem się w stronę fontanny, z której tryskało krystaliczne
źródło wody. Posadziłem gryzonia na brzegu i spojrzałem na swoją twarz w odbiciu. Zobaczyłem w nim twarz chłopaka o
wyjątkowo delikatnych, wręcz kobiecych rysach twarzy. Długie włosy o odcieniu najszlachetniejszego metalu spływały
po ramionach, a błękitne jak niebo oczy zlewały się z wodą. Ubrany był nieadekwatnie do panującej mody, w zwiewną
białą tunikę i bogatą biżuterię, w jakiej nie odważyłby się założyć żaden z ówczesnych mężczyzn. Westchnąłem do
swojego odbicia i przymknąłem powieki. Kim jestem? Co tutaj robię? Gdzie ja jestem? W odpowiedzi na swoje pierwsze
pytanie usłyszałem przeraźliwy krzyk najstarszego z braci, którego imienia nie zapamiętałem: "GANIMEDES!". Zawsze coś.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i zaraz machnąłem dłonią. Spadłem z rydwanu, nieprawdaż? Ten wniosek nasunął mi kolejne
pytania. Nie powinienem, więc być dzieckiem lub mieć wspomnienia z nowego życia? Dlaczego mam wspomnienia
z poprzedniego życia? Pokręciłem głową. Nawet gdybym znał
odpowiedzi na wszystkie nurtującego mnie pytania niczego by to nie zmieniło. Spadłem z rydwanu, nieprawdaż? Muszę,
więc po prostu żyć dalej i to w taki sposób by nie spaść z niego nigdy więcej. Wyciągnąłem dłonie w stronę wiewiórki
aby ją podnieść, ale ta w tym momencie zerwała się zaczęła biec w kierunku najbliższych zabudowań.
- Hej! Melpomena! Zaczekaj!
Zawołałem za nią śpiewnie i podążyłem za futrzanym przyjacielem. Nie pamiętam ani skąd się tu wzięła, nie wiedziałem, skąd znam jej imię i czy to ja je nadałem. Po prostu to czułem.
- Hej! Melpomena! Zaczekaj!
Zawołałem za nią śpiewnie i podążyłem za futrzanym przyjacielem. Nie pamiętam ani skąd się tu wzięła, nie wiedziałem, skąd znam jej imię i czy to ja je nadałem. Po prostu to czułem.
<Kto dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz