S+3 Zadanie
2 - para Ilość członków
Keith- S+W Towarzyszą
minimum 8 na osobę Ilość postów
maksimum 200 Ilość punktów
wstęp do Archiwów Inkwizycji Nagroda dodatkowa
2 - para Ilość członków
Keith- S+W Towarzyszą
minimum 8 na osobę Ilość postów
maksimum 200 Ilość punktów
wstęp do Archiwów Inkwizycji Nagroda dodatkowa
Post 8 - Katia
Siedząc przy kolacji w dużej sali jadalnej, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że oczy wszystkich gości nieustannie
obserwują każdy nasz ruch. Nie czułam się zbyt pewnie, będąc w centrum
zainteresowania, ale to było nic w porównaniu z odczuciami mojego towarzysza.
Nie musiałam skupiać się na przesyłanych przez niego emocjach by wiedzieć, że
czuje się osaczony i zestresowany, wystarczyło tylko spojrzeć na jego twarz i
poprawnie odczytać to, jak wcisnął się w kąt jadalni, odcinając od reszty
zebranych. Może i znałam go krótko, ale wiedziałam, że takie zachowanie nie
jest dla Keitha zwyczajnym, a ponura mina w połączeniu z nienaturalną
małomównością jeszcze bardziej mnie zaniepokoiły.
- Wiem, że już o to pytałam, ale
na pewno nic ci nie jest? – odezwałam się nieśmiało.
Chłopak wzdrygnął się lekko,
wyrwany z zamyślenia po czym posłał mi zmęczone spojrzenie.
- Sam nie wiem. – mruknął - Chyba
potrzebuję świeżego powietrza. Wybacz, ale przejdę się trochę. Nie czekaj na
mnie. Połóż się wcześnie, żebyś była jutro wypoczęta – poradził, uśmiechając
się blado po czym podniósł się szybko i ze spuszczoną głową wymknął na
zewnątrz.
Z początku chciałam iść za nim, by
go jakoś pocieszyć, ale zaraz porzuciłam ten pomysł. Przecież byłam dla Keitha
prawie całkiem obca, więc moje słowa, a nawet sama obecność zamiast pomóc,
mogłaby go po prostu przytłaczać, tak samo jak wieśniaków. Na tę myśl zrobiło mi
się dziwnie przykro, a gdy spuściłam oczy na talerz z niedokończoną wieczerzą, uświadomiłam sobie, że straciłam apetyt. Nie ruszyłam się jednak by skorzystać
z rady towarzysza i wcześniej się położyć. Zamiast tego wcisnęłam się w kąt
sali, skąd miałam dobry widok na drzwi i czekałam.
Dwie godziny później sala całkiem
opustoszała, a mnie ogarniał coraz większy niepokój. Powtarzałam sobie, że
Keith jest świetnym wojownikiem i potrafi sobie radzić, a w wiosce nic mu nie
grozi. Jednak to nie działało, a ja z każdą chwilą martwiłam się coraz
bardziej…
Nawet nie wiedziałam, że
przysnęłam, dopóki skrzypienie otwieranych drzwi nie postawiło mnie na równe
nogi. Byłam oszołomiona i zesztywniała, a w sali panował mrok, ale mimo to bez
najmniejszego problemu rozpoznałam stojącego w drzwiach towarzysza.
- Keith! Nareszcie! – zawołałam
dziwnie uradowana, podbiegając do chłopaka.
Jednakże uśmiech spełzł mi z
twarzy niemal natychmiast, gdy dotarło do mnie, że Keith ledwotrzyma się na
nogach.
- Katia… - szepnął, robiąc
niepewnie krok w moją stronę, po czym zachwiał się i osunął na kolana.
Momentalnie znalazłam się przy
nim i podparłam, przejmując na siebie cały ciężar jego ciała. Delikatnie skierowałam
go w stronę schodów, po czym niemal zawlekłam do przydzielonego pokoju bo Keith był
tak słaby i obolały, że nie było szans by choćby samodzielnie utrzymał się w
pionie. Już w pokoju, łagodnie położyłam chłopaka na łóżku, po czym zabrałam się
do sprawdzania odniesionych przez niego obrażeń. Od razu wyczułam, że ma pęknięte żebro, a
nawet kilka wewnętrznych ran, plus mnóstwo siniaków. Wodziłam palcami od jednego
newralgicznego miejsca do drugiego, lecząc co się dało, uśmierzając ból i
przekazując większość swojej energii by mógł szybciej odzyskać siły. Gdy byłam
w połowie tej ostatniej czynności, Keith złapał mnie za rękę, powstrzymując
działanie magii. Rozproszona i zdezorientowana podniosłam głowę i spojrzałam w
twarz towarzysza, na której pojawiły się już lekkie rumieńce.
- Wystarczy – szepnął, gdy nasze
oczy się spotkały, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech
- Ale… - zaczęłam protestować,
nieprzekonana
- Katiu musisz być jutro w formie
– przerwał mi łagodnie – Nie chcę żeby przeze mnie coś ci się stało. Zwłaszcza,
że czeka nas dodatkowe zadanie – dodał ciszej.
- O czym ty mówisz? – zapytałam
zdziwiona, dając za wygraną – Opowiedz mi co się stało? Kto cię tak
pokiereszował?
- Ludzie Eskrawe – wyjaśnił, jak
zwykle spokojny – Spotkałem ich w lesie i śledziłem przez jakiś czas, ale potem
mnie znaleźli i próbowali zabić bo za dużo wiedziałem…. – urwał, wpatrując się
w moją twarz - Wszystko w porządku? Jesteś bardzo blada… Może się położysz, a
jutro opowiem ci resztę…?
- Nie, nie! – zaprotestowałam,
opanowując emocje. Nie zamierzałam się przyznać, że blada byłam nie ze
zmęczenia a z przerażenia… - Opowiadaj dalej. – poprosiłam lekko ochrypłym
głosem.
- Udało mi się użyć mocy i
wymknąć tym zbirom – kontynuował niechętnie Keith – Jednym z nich był ten drań,
z którym walczyłem w gospodzie. Zanim mnie zauważył, rozmawiał ze swoim
towarzyszem o Eskrawe i medalionie. Twierdził, że Inkwizytor jest mocno
związany z tym amuletem i jeśli ktoś zdejmie z niego osłonę albo go zniszczy to
Eskrawe straci kontrolę nad więzionymi stworzeniami, a także całą swoją moc.
Poza tym potwierdzili, że Eskrawe ma kryjówkę w górach Aral.
- Dobrze – kiwnęłam głową –
Przynajmniej wiemy, że nasza wyprawa ma sens. A tym amuletem zajmiemy się rano.
Teraz oboje powinniśmy się położyć.
- Wedle życzenia – uśmiechnął się
Keith i niemal na zawołanie zapadł w głęboki sen.
Widząc to, uśmiechnęłam się lekko
i sama również wśliznęłam się do łóżka. Jednakże przez dłuższy czas leżałam tylko z
otwartymi oczami, ponieważ w głowie roiło mi się od informacji, które musiałam
na spokojnie przeanalizować…. W rezultacie udało mi się zdrzemnąć zaledwie
godzinę ponieważ równo o świcie obudził mnie Keith...
- Pora ruszać – powiedział gdy
już oboje byliśmy zwarci i gotowi. – Na dole na pewno wszyscy już na nas
czekają.
- W takim razie idź i zarządź
wymarsz zgodnie z tym co wczoraj mi mówiłeś – uśmiechnęłam się.
- Jak to? – chłopak zatrzymał się
wpół kroku z ręką na klamce - A ty?
- Ja mam zadanie do wykonania –
przypomniałam – Muszę popracować nad medalionem Eskrawe. I to w jakimś
ustronnym miejscu na wypadek gdyby coś wymknęło się spod kontroli.
Pod wpływem ostatnich słów Keith
spiął się wyraźnie.
- Idę z tobą.
- Nie ma mowy – zaprotestowałam
natychmiast.
- Katia, nie pozwolę… - zaczął,
ale mu przerwałam
- Wiem, co robię – powiedziałam tak
stanowczo, jak chyba nigdy dotąd – Jeśli mi zaufasz, to nie zajmie mi to więcej
niż godzinę i dołączę do was zanim na dobre wejdziemy w góry. – przekonywałam,
patrząc mu z powagą w oczy.
Miałam nadzieję, że mnie posłucha
i się zgodzi bo nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę czasu. A miałam
świadomość, że jeśli Keith znajdzie się zbyt blisko aktywowanego medalionu, może się z nim stać coś dużo gorszego niż „spadek formy” jak nazwał skutki uboczne odczuwane w domu Chrisa i Alexy...
<Keith?>
<Keith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz