Znowu on...
- Zawsze tak uciekasz, gdy ktoś proponuje ci rozejm? - spytał takim głosem, jakby chciał wymusić na mnie poczucie winy. A ja musiałam oprzeć się o drzwi, żeby nie przewrócić się na ziemię ze śmiechu.
- Czemu? Nie polubiłeś Kage? - spytałam po chwili, gdy umiejętność mowy powróciła do mnie w dość znacznej części. - No wiesz co, a ja tak o ciebie dbam.
- Ty... moja matka mówi... - zaczął, zaciskając pięści, ale nie dałam mu dojść do słowa.
- A moja nie mówi. Również nie chodzi, nie skacze, nie robi obiadków. Jedyne, co robi, to leży i smakuje robalom - początkowo mój ton był wesoły, ale nim się spostrzegłam przeszedł w chłodniejszy od lodu, który towarzyszył mi od dziecka. Na te słowa Silyen już nie wiedział, co powiedzieć. Zlustrowałam go szybko i uśmiechnęłam się pod nosem. - Wchodź, nie potrzebuję widowni - rozkazałam, otwierając drzwi. Chłopak wykonał polecenie niepewnie, nie do końca wiedząc, czego się powinien spodziewać. Podeszłam do akwarium, a ryby zbiegły się momentalnie do mojej ręki.
- Na oknie stoi wiadro, jesteś w stanie mi je tu przynieść nie robiąc z pokoju Atlantydy? - spytałam, wysuwając nogą bliźniaczo podobne, z tym że puste naczynie z wężem ogrodowym wewnątrz.
- Co?... Może... Nie wiem, po co ci one? - spytał chaotycznie.
- A jak mylisz? Pomożesz mi w podmiance, to chyba oczywiste - prychnęłam, sięgając na palcach do skrzynki rozdzielczej, by wyłączyć prąd w zbiornikach.
- A ten twój kolega nie może ci pomóc? W ogóle, to w której klasie on się uczy?...
- Kage? Nie jest uczniem, tylko moim shinobi. A wszelkie kontakty jego z wodą kończyły się tragicznie dla obu stron - odpowiedziałam ze uśmiechem i przegoniłam gestem ręki skaczącą w moją stronę czarną bojowniczkę Mao. Zaczepy przytrzymujące pokrywę uniesioną zaskrzypiały, gdy niezdarnym ruchem ręki trąciłam jeden z nich, ale konstrukcja się utrzymała bez szkody. Wstawiłam w kąt dziurkowaną menzurkę i wsunęłam do niej węża. - Więc? - spytałam, zerkając w stronę chłopaka.
<Sil?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz