Przebiegłam praktycznie cały budynek, rozglądając się uważnie w nadziei, że zobaczę znajomą, uśmiechniętą twarz Keitha. Nic z tego. Nie dość, że nigdzie go nie było to jeszcze nikt z Walecznych nie był mi w stanie powiedzieć, gdzie się udał. Dowiedziałam się tylko, że chłopak „dostał burę od liderki i gdzieś się ulotnił”. To było jakąś godzinę temu i od tej pory Keitha nie widzieli.
Kiedy tylko o tym usłyszałam, wystraszyłam się, że mój partner zamierza na własną rękę uratować tego Walecznego, którym zawładnęła Aya. Wiedziałam, że choć jest świetnym wojownikiem to w pojedynkę sobie nie poradzi, więc znowu ruszyłam biegiem do wyjścia głównego. Planowałam jak najszybciej dosiąść Nari i dogonić towarzysza, ale ku mojej wielkiej uldze nie musiałam tego robić. Ledwo opuściłam szkołę zobaczyłam chłopaka rozmawiającego z Inori.
- Keith wszędzie cię szukam! – zawołałam z ulgą i lekkim wyrzutem.
- Dobrze się składa, bo ja też – odparł, ale jakoś tak mniej entuzjastycznie niż zwykle.
- To ja już pójdę – mruknęła Inori i szybko się ulotniła.
- To w jakiej sprawie mnie tak szukałaś? – zapytał chłopak, podchodząc do mnie.
- Pomożesz mi przetransportować tego Walecznego z powrotem do szkoły? – poprosiłam - Podobno jest gdzieś niedaleko.
Tak jak się domyślałam, Keitha dręczyło poczucie winy i to do tego stopnia, że ledwo wspomniałam o nieszczęsnym wartowniku, zacisnął pięści i zrobił się bardzo nerwowy.
- Tak, tak, oczywiście – odpowiedział cicho, a ja w tej chwili miałam wielką ochotę go przytulić i jakoś pocieszyć.
Opanowałam się jednak szybko, bo nie mieliśmy na to czasu.
- Dobrze, to teraz musimy jeszcze znaleźć Rias i Sarę. – oznajmiłam rzeczowym tonem - Będą nam potrzebne.
- Sara jest najprawdopodobniej w swoim pokoju – powiedział trochę pewniejszym tonem - A Rias nie miała robić jakiegoś więzienia dla Ayi? – zapytał.
- Racja, chodźmy sprawdzić.
Po tych słowach oboje ruszyliśmy do sali ziołolecznictwa. Po drodze gorączkowo zaczęłam przeszukiwać teren umysłem w poszukiwaniu naszej jasnowłosej Walecznej. W końcu zlokalizowałam ją w jej domu i z miejsca wyczułam, że jest w krainie sennych marzeń. Musiałam ją obudzić i to szybko, bo potrzebowaliśmy jej tu na już. Dlatego też bez ogródek wdarłam się do jej umysłu z mentalnym krzykiem.
Sara! Sara do cholery obudź się! Sara! Sala ziołolecznictwa!
Wyczułam, że dziewczyna zerwała się niemal natychmiast, więc zadowolona przerwałam połączenie. Byliśmy dopiero na pierwszym piętrze i od sali ziołolecznictwa dzieliło nas jeszcze kilka długich korytarzy, a Keith był tak zamyślony i zdenerwowany chyba nawet nie zauważył, że się na chwilę wyłączyłam. Widząc jak zatroskaną ma minę ponownie poczułam, że muszę coś zrobić by przestał się martwić, a na jego twarzy zagościł ten ciepły uśmiech….
- Keith – szepnęłam, przysuwając się do niego i kładąc rękę na ramieniu – Nie przejmuj się tak. Każdy popełnia błędy.
- Wiem – mruknął nieprzekonany i zatrzymał się by spojrzeć mi prosto w oczy – Ale przeze mnie Caspair może nawet stracić życie.
- Nie pozwolimy na to – zapewniłam z pasją – Przetransportujemy go do szkoły i tu go wyleczę. A jutro Rengiku i jej grupa wypadowa złapią Ayę i wszystko się uspokoi.
Keith spochmurniał na samą wzmiankę o mojej siostrze
– Nie jestem pewien czy Rengiku w ogóle się czymkolwiek przejęła.
- Jasne, że tak – westchnęłam – Wbrew pozorom się przejmuje tylko nie chce by ktokolwiek widział jej emocje, więc ukrywa je pod grubą maską. Ale te popisy i huśtawka nastrojów, kiedy dziś do mnie przyszła i zaczęła obwiniać o stan Caspaira najlepiej dowodzą…
- Co zrobiła?! – przerwał mi zdumiony Keith, a ja z niepokojem dostrzegłam, że zrobił się bardzo blady.
<Keith?>
Kiedy tylko o tym usłyszałam, wystraszyłam się, że mój partner zamierza na własną rękę uratować tego Walecznego, którym zawładnęła Aya. Wiedziałam, że choć jest świetnym wojownikiem to w pojedynkę sobie nie poradzi, więc znowu ruszyłam biegiem do wyjścia głównego. Planowałam jak najszybciej dosiąść Nari i dogonić towarzysza, ale ku mojej wielkiej uldze nie musiałam tego robić. Ledwo opuściłam szkołę zobaczyłam chłopaka rozmawiającego z Inori.
- Keith wszędzie cię szukam! – zawołałam z ulgą i lekkim wyrzutem.
- Dobrze się składa, bo ja też – odparł, ale jakoś tak mniej entuzjastycznie niż zwykle.
- To ja już pójdę – mruknęła Inori i szybko się ulotniła.
- To w jakiej sprawie mnie tak szukałaś? – zapytał chłopak, podchodząc do mnie.
- Pomożesz mi przetransportować tego Walecznego z powrotem do szkoły? – poprosiłam - Podobno jest gdzieś niedaleko.
Tak jak się domyślałam, Keitha dręczyło poczucie winy i to do tego stopnia, że ledwo wspomniałam o nieszczęsnym wartowniku, zacisnął pięści i zrobił się bardzo nerwowy.
- Tak, tak, oczywiście – odpowiedział cicho, a ja w tej chwili miałam wielką ochotę go przytulić i jakoś pocieszyć.
Opanowałam się jednak szybko, bo nie mieliśmy na to czasu.
- Dobrze, to teraz musimy jeszcze znaleźć Rias i Sarę. – oznajmiłam rzeczowym tonem - Będą nam potrzebne.
- Sara jest najprawdopodobniej w swoim pokoju – powiedział trochę pewniejszym tonem - A Rias nie miała robić jakiegoś więzienia dla Ayi? – zapytał.
- Racja, chodźmy sprawdzić.
Po tych słowach oboje ruszyliśmy do sali ziołolecznictwa. Po drodze gorączkowo zaczęłam przeszukiwać teren umysłem w poszukiwaniu naszej jasnowłosej Walecznej. W końcu zlokalizowałam ją w jej domu i z miejsca wyczułam, że jest w krainie sennych marzeń. Musiałam ją obudzić i to szybko, bo potrzebowaliśmy jej tu na już. Dlatego też bez ogródek wdarłam się do jej umysłu z mentalnym krzykiem.
Sara! Sara do cholery obudź się! Sara! Sala ziołolecznictwa!
Wyczułam, że dziewczyna zerwała się niemal natychmiast, więc zadowolona przerwałam połączenie. Byliśmy dopiero na pierwszym piętrze i od sali ziołolecznictwa dzieliło nas jeszcze kilka długich korytarzy, a Keith był tak zamyślony i zdenerwowany chyba nawet nie zauważył, że się na chwilę wyłączyłam. Widząc jak zatroskaną ma minę ponownie poczułam, że muszę coś zrobić by przestał się martwić, a na jego twarzy zagościł ten ciepły uśmiech….
- Keith – szepnęłam, przysuwając się do niego i kładąc rękę na ramieniu – Nie przejmuj się tak. Każdy popełnia błędy.
- Wiem – mruknął nieprzekonany i zatrzymał się by spojrzeć mi prosto w oczy – Ale przeze mnie Caspair może nawet stracić życie.
- Nie pozwolimy na to – zapewniłam z pasją – Przetransportujemy go do szkoły i tu go wyleczę. A jutro Rengiku i jej grupa wypadowa złapią Ayę i wszystko się uspokoi.
Keith spochmurniał na samą wzmiankę o mojej siostrze
– Nie jestem pewien czy Rengiku w ogóle się czymkolwiek przejęła.
- Jasne, że tak – westchnęłam – Wbrew pozorom się przejmuje tylko nie chce by ktokolwiek widział jej emocje, więc ukrywa je pod grubą maską. Ale te popisy i huśtawka nastrojów, kiedy dziś do mnie przyszła i zaczęła obwiniać o stan Caspaira najlepiej dowodzą…
- Co zrobiła?! – przerwał mi zdumiony Keith, a ja z niepokojem dostrzegłam, że zrobił się bardzo blady.
<Keith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz