Po odesłaniu Sila do Rengiku,
szybko uprzątnęłam lupę i inne narzędzia badawcze, po czym magicznie
zapieczętowałam drzwi do labolatorium. Miałam ochotę przejść się po szkole by
zobaczyć jak reszta Magicznych radzi sobie z powierzonymi zadaniami, ale
przypomniałam sobie, że przecież powiedziałam im, że w razie problemów mają
mnie szukać w moim pokoju. Ruszyłam więc szybkim krokiem na drugie piętro gdzie, tak jak przypuszczałam, ktoś już czatował przed moimi drzwiami. Kiedy podeszłam
bliżej, okazało się, że to Kitsune.
- Jesteś wreszcie! – zawołała z
ulgą kiedy do niej podeszłam
- Coś się stało? – zaniepokoiłam się
- Nie, tylko Rias powiedziała, że
do tego więzienia potrzebne są magiczne kamienie w kształcie motyli – wyjaśniła
– W sumie nie wiem po co nam one, ale… masz tu coś takiego? – zapytała,
wskazując na drzwi do mojej sypialni.
- Owszem – uśmiechnęłam się –
Rias dobrze zna się na rzeczy. Te kamienie uspokoją i oszołomią opętującego
dziewczynę demona, jednocześnie nie robiąc trwałej krzywdy ani jemu ani Ayi. –
wyjaśniłam, jednocześnie otwierając drzwi i wpuszczając dziewczynę do środka –
Czego jeszcze zamierzacie użyć? – zapytałam zaciekawiona.
- Lin Izayi i jakiegoś zaklęcia,
którym zajmuje się Rias – odpowiedziała.
A no tak – pomyślałam, otwierając magiczną szkatułę ze szkolnymi
artefaktami – Rias na własnej skórze
odczuła działanie tych lin. Demon nie będzie mógł się opierać, a szał wywołany
rzuconym na nie urokiem zneutralizują kamienie. A zaklęcie połączy i zapieczętuje całość….
- Proszę – podałam Kitsune trzy duże i mieniące się
kamienie w odpowiednim kształcie – To powinno wystarczyć.
- Dzięki – dziewczyna uśmiechnęła się lekko – To ja się już
będę zbierać. Rias i Sayuri czekają w sali ziołolecznictwa.
- Ok, powodzenia – pożegnałam ją przyjaźnie.
Kiedy zamknęły się za nią drzwi, postanowiłam wykorzystać wolny czas na nauczenie się czegoś więcej o demonach i technikach egzorcyzmowania, na wypadek gdyby Egzorcystka potrzebowała pomocy. Szybko przejrzałam swoją biblioteczkę i wyłowiłam z niej ogromne tomiszcze z magii zaawansowanej. Usiadłam z nim w głębokim fotelu i zaczęłam pospiesznie kartkować, szukając odpowiedniego rozdziału. Kiedy go wreszcie znalałam, bez reszty zatopiłem się w lekturze...
Dopiero delikatne pukanie do drzwi odwróciło moją uwagę od książki i zmuszając do działania. Wstałam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo zesztywniałam od długiego siedzenia w jednej pozycji choć przecież wydawało mi się, że nie czytałam dłużej niż pięć minut. Otworzywszy drzwi, zdumiałam się, widząc Keitha stojącego w progu z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Miałam wrażenie, że jest nieco zmieszany, ale gdy odwzajemniłam uśmiech i zaprosiłam go do środka, wyraźnie się rozluźnił.
- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam, siadając na skraju łóżka i kładąc sobie książkę na kolanach - Potrzebujesz pomocy?
<Keith?>
Dopiero delikatne pukanie do drzwi odwróciło moją uwagę od książki i zmuszając do działania. Wstałam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo zesztywniałam od długiego siedzenia w jednej pozycji choć przecież wydawało mi się, że nie czytałam dłużej niż pięć minut. Otworzywszy drzwi, zdumiałam się, widząc Keitha stojącego w progu z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Miałam wrażenie, że jest nieco zmieszany, ale gdy odwzajemniłam uśmiech i zaprosiłam go do środka, wyraźnie się rozluźnił.
- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam, siadając na skraju łóżka i kładąc sobie książkę na kolanach - Potrzebujesz pomocy?
<Keith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz