Gdy się obudziłam, nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie byłam potrzebna przy akcji łapania Ayi, nie miałam żadnego konkretnego zadania do wykonania. Wyglądało na to, że mogę sobie trochę odpuścić. Zaplanowałam miły dzień z książką, naleśnikami i herbatą pomarańczową, moją ulubioną. Postanowiłam pójść do biblioteki i zabrać jedną z książek. Czułam się trochę głupio, patrząc na to, że reszta pracuje, a ja się obijam, no ale cóż, co innego mi pozostało? Weszłam do skarbnicy wiedzy i dziarskim krokiem ruszyłam w kierunku półek z romansami. Czytam romanse, to mój największy sekret. Wstydzę się tego, ale co poradzić? Taki nawyk. Zauważyłam książkę, o ciekawym tutule, a mianowicie "Spotkanie Nad Morzem". Sięgnęłam po nią, a zaraz potem ukryłam ją za plecami. Wyszłam na korytarz, rozglądając się dokładnie, aby napewno nikt mnie nie zauważył. Oczywiście, jako że mam wiecznego pecha, musiałam się potknąć, a tym samym moja książka wypadła mi z rąk.
- Zarąbiście! - mruknęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz