S+3 Zadanie
2 - para Ilość członków
Keith- S+W Towarzyszą
minimum 8 na osobę Ilość postów
maksimum 200 Ilość punktów
wstęp do Archiwów Inkwizycji Nagroda dodatkowa
2 - para Ilość członków
Keith- S+W Towarzyszą
minimum 8 na osobę Ilość postów
maksimum 200 Ilość punktów
wstęp do Archiwów Inkwizycji Nagroda dodatkowa
Post 7 - Katia
Wiedziałam, że Keith ma racje i
współpraca wieśniaków jest nam koniecznie potrzebna, ale ta ich nieufność nie
napawała mnie optymizmem. Skoro nie udało nam się wydobyć od nich informacji po
tym jak im pomogliśmy i nauczyliśmy walki czy leczenia, nie było cienia szansy,
że gdy zapukamy do ich drzwi tak po prostu nam się zwierzą. Mimo wszystko
jednak musieliśmy spróbować…. Nagle przyszedł mi do głowy pewien plan.
- Keith wybrałeś już ludzi,
którzy będą nam jutro pomagać w schwytaniu Eskrawe? – zapytałam cicho,
podchodząc do chłopaka, który wciąż stał ze wzrokiem wbitym w podwórzec za
oknem.
- Owszem – towarzysz kiwnął głową
– Tak jak się umawialiśmy wybrałem dziesięciu.
- Dobrze, w takim razie to ich
domy odwiedzimy w pierwszej kolejności.
- A to ma jakieś znaczenie? –
Keith zmarszczył brwi zdezorientowany – I tak nie będą chcieli z nami rozmawiać
o magii i stworzeniach.
- Sami nie, ale jeśli przyjdziemy
pod pretekstem ochrony ich domów i rodzin przed zemstą ludzi Eskrawe pewne
rzeczy mogą po prostu się wydać – wyjaśniłam – Niewykluczone, że jakieś
niesforne stworzenie wychynie z kryjówki, a wtedy będzie można wziąć jego
właścicieli w krzyżowy ogień pytań i dowiedzieć się czegoś więcej.
- Masz rację – Keith wyraźnie się
ożywił, a na jego twarzy znów zagościł ciepły uśmiech, który tak lubiłam –
Warto spróbować i to najlepiej od razu! – powiedział, ciągnąc mnie za rękę w
stronę drzwi.
Roześmiałam się, widząc tą jego
nagłą ekscytację, ale i bez protestów dałam się sprowadzić na dół. Wkrótce
opuściliśmy gospodę i zaczęliśmy krążyć między domami. Niestety większość wieśniaków odrzucała naszą pomoc, a tym bardziej nie chciała z nami rozmawiać. Odprawiali nas z kwitkiem mimo, że przecież proponowaliśmy im pomoc i ochronę co było naprawdę dziwne. Na koniec trafiliśmy
do niewielkiej chaty Christophera, najmłodszego z wioskowych wojowników, który
choć był zaledwie dwa lata starszy od nas już miał żonę i małe dziecko.
Gdy zapukałam, drzwi otworzyła
nam zaskoczona Aleksandra.
- Witajcie – mruknęła – Co was
sprowadza w nasze skromne progi o tej porze?
- Troska o wasze bezpieczeństwo
pani – Keith skłonił lekko głowę – Twój mąż wyrusza jutro z nami na
niebezpieczną wyprawę, a my chcemy dopilnować by pod jego nieobecność nic złego
nie spotkało zarówno Ciebie pani jak i twego dziecka.
- Możecie nas ochronić? – młoda kobieta
wyraźnie się zainteresowała i zaprosiła nas do środka – Wejdźcie proszę. Zaraz
zawołam Chrisa.
Posłusznie weszliśmy do
przedsionka, a z niego do niewielkiego salonu gdzie wyraźnie widać było, że
porządek nie gości tu zbyt często i ktoś ledwie tu ogarnął, słysząc pukanie do
drzwi. Zaciekawiona podeszłam do pokaźnej kupy różnych rzeczy. Były wśród nich
garnki, kocyki, serwetki i kilka drobiazgów kompletnie niepotrzebnych w typowym
gospodarstwie domowym. Rzeczy były przysypane różnymi zwykłymi wiktuałami, ale
i tak można było rozpoznać w nich narzędzia niezbędne do opieki nad feniksem!
Czyżby Chris i Aleksa mieli tak rzadkiego, magicznego towarzysza? A co
ważniejsze, czy udało im się go uchować przed chytrym wzrokiem Eskrawe?
Zanim zdążyłam się nad tym
zastanowić czy choćby wskazać Keithowi swoje znaleziska do pokoju wszedł młody
wojownik. Zobaczywszy nas, zesztywniał nieco i krzywo się uśmiechnął.
- Witajcie – powiedział podobnie
jak jego żona kilka minut wcześniej – Słyszałem, że przybyliście by zadbać o
bezpieczeństwo mojej rodziny. Co możecie dla nich zrobić?
- Mogę otoczyć ten dom barierą
ochronną – powiedziałam – Ale muszę mieć na to twoje pozwolenie Aleksandro,
ponieważ bariera będzie ściśle związana z twoją osobą jako z gospodynią tego
miejsca.
- Zgadzam się – kobieta skinęła
głową
- Słowa nie wystarczą –
wyjaśniłam – Chodźmy na podwórze, tam rozpoczniemy nakładanie zaklęcia.
Alexandra skinęła głową, po czym
wstała i wyprowadziła mnie do niewielkiego ogródka. Zanim wyszłam posłałam
jeszcze Keithowi porozumiewawcze spojrzenie, oznaczające, że jak mnie nie
będzie ma szanse na osobności pogadać z wojownikiem i wyciągnąć z niego jakieś
informacje. Towarzysz ledwo zauważalnie skinął głową na znak, że rozumie, a ja
spokojnie podążyłam z Aleksandrą. W ogrodzie wzięłam kobietę za rękę i zaczęłam
tworzyć więź umysłów, ale Aleksandra niespodziewanie mi się wyrwała.
- Co ty robisz?! – oburzyła się
- To, o czym ci mówiłam –
wyjaśniłam spokojnie – Dotyk dłoni umożliwia przepływ mocy i jest niezbędny do
stworzenia bariery podobnie jak połączenie umysłów.
- Ale ja nie… - kobiety wydawała
się rozdarta – Eh…. Nie możemy się bez tego obejść?
- Nie, jeśli chcesz by zaklęcie
działało – powiedziałam dobitnie.
Dziewczyna wydawała się rozdarta.
Z jednej strony chciała zapewnić bezpieczeństwo sobie i synkowi, a z drugiej
wciąż próbowała coś przede mną ukryć..
- Czego się boisz Aleksandro? –
zapytałam, przerywając przedłużające się milczenie – Przecież dobrze wiesz, że
chcę Ci pomóc. Nie uda mi się to jednak, jeśli nie zaczniesz mi w pełni ufać –
dodałam łagodniej, wyciągając do niej rękę.
W końcu kobieta westchnęła ciężko
i chwyciła moją dłoń. Od razu poczułam, że jest magiczna, ale nie dawałam nic
po sobie poznać tylko wytworzyłam więź między naszymi umysłami. Następnie
stworzyłam barierę ochronną skupioną wokół młodej dziewczyny, ukierunkowując ją
tak by czerpała energię z drzemiących w niej pokładów magii. Gdy skończyłam,
odsunęłam się o krok od dziewczyny i usiadłam na trawie, symulując zmęczenie.
- Katiu czy to zaklęcie będzie
cię cały czas osłabiało? – Alexandra przysiadła tuż obok mnie – Nie chciałabym
żeby przeze mnie coś ci się stało…
- Nie martw się – obdarzyłam ją
uśmiechem – To twoja magia zasila barierę nie moja.
- O czym ty mówisz? – kobieta
była świetną aktorką.
- Nie udawaj proszę – mruknęłam zmęczona
ciągłą grą wieśniaków – Dobrze wiesz, o czym mówię. Jesteś Magiczna i na pewno
nie ty jedna w całej wiosce.
Aleksandra milczała przez chwilę,
bijąc się z myślami aż w końcu westchnęła zrezygnowana.
- Jak się domyśliłaś? – zapytała
- Poczułam – wyjaśniłam – A wasza
tajemniczość tylko podsyciła moje podejrzenia.
- Wiedzieliśmy, że w końcu to
musi się wydać…. – mruknęła ze smutkiem
- Lepiej żeby wydała się wśród
ludzi, którzy chcą wam pomóc niż tych, co stanowią zagrożenie – zauważyłam –
Proszę opowiedz mi wszystko.
- No dobrze. Ta wioska już od
wieków jest magicznym miejscem. Mamy tu idealne warunki do życia dla magicznych
stworzeń. Zawsze było ich tu mnóstwo, a niektóre należały do niebezpiecznych,
więc nasi ludzie uczyli się nad nimi panować. Spora część wieśniaków posiada do
tego naturalne predyspozycje, a nawet magiczne moce. Niestety, kiedy przybył Eskrawe
zwierzęta zaczęły ginąć, a my musieliśmy ukrywać pozostałe stworzenia jak i
nasze moce przed resztą świata.
- Rozumiem – szepnęłam – To,
dlatego ukrywacie przed nami obecność waszego feniksa.
- Jesteś spostrzegawcza nie ma,
co! – zaśmiała się moja rozmówczyni – Masz rację, ale teraz to już nie ma
sensu.
Po tych słowach Alexandra
gwizdnęła przeciągle, a z niewielkiej przybudówki wyłonił się piękny, tęczowo
ubarwiony feniks. Stworzenie zbliżyło się do nas nieufnie.
- Jest wspaniały… - usłyszałam za
sobą szept, a gdy się odwróciłam zobaczyłam stojącego w drzwiach Keitha.
<Keith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz