Słowa Katii dotknęły mnie do żywego. Pobladłem z przerażenia. Czy ja na pewno dobrze usłyszałem?
- Mogłabyś powtórzyć? - zapytałem, próbując trzymać nerwy na wodzy.
Dziewczyna na moment zawahała się, ale po chwili odpowiedziała:
- Przyszła do mnie, była zdenerwowana. Zaczęła mnie obwiniać o to, co stało się z Caspairem - popatrzyła na moje przerażone oblicze. - Ale spokojnie, to nic - dodała szybko, lecz trochę zbyt chaotycznie.
Spuściłem głowę i potarłem skronie. Wiedziałem, że skoro Rengiku była zdenerwowana, to puściły jej nerwy. Z pewnością nawrzeszczała na Katię, to nie ulegało wątpliwości. Myślałem, iż jestem cierpliwy, a moje nerwy pokrywa stal tak gruba i trwała, że nikt nie może się przez nią przebić. Tak było aż do tego momentu. W mojej piersi palił się gniew. Domagał się uwolnienia. Jak mogła zrobić coś takiego? Przecież to ja wydawałem rozkazy. Ja, nie Katia! Dlaczego pobiegła najpierw do niej?! Wszystkie moje błędy jako dowódcy przemknęły mi przed oczami. Nazbierało się trochę potknięć, jednak to ostatnie biło resztę na głowę. W dodatku oberwała za mnie Katia, moja towarzyszka. Spojrzałem na nią. Stała przede mną i mierzyła mnie troskliwym wzrokiem. Wiedziała, że się obwiniam. O dziwo to spojrzenie zlikwidowało wszystkie negatywne emocje, a w dodatku dotarło do schowanego gdzieś głęboko optymizmu i pozwoliło mu wyjść na zewnątrz. Kąciki moich ust mimowolnie powędrowały do góry. Miałem ochotę ją przytulić, podziękować. Jakimś dziwnym trafem uratowała tego optymistę, którym jestem na co dzień. Teraz muszę się podnieść, wyjść z tego z wysoko uniesioną głową. Dla siebie, dla Caspaira i dla Katii. Nie powiedziała mi tego wprost, ale czułem, że we mnie wierzyła. Nie mogłem jej zawieść. Ostatecznie podszedłem do niej i patrząc jej w oczy, powiedziałem:
- Przepraszam, że musiałaś oberwać za mój błąd. Wiem, że Rengiku na pewno nie potraktowała cię łagodnie - przygryzłem wargę. - Podjąłem złą decyzję, ale rozstrząnie tego w nieskończoność nie pomoże Caspairowi. Znajdziemy go i postawimy na nogi choćby nie wiem, co się działo - uśmiechnąłem się. - Po tym wszystkim pójdę do Rengiku. Musi wiedzieć, że nie miałaś z tym nic wspólnego.
Mój głos był spokojny, przepełniony pewnością siebie. Nie bałem się konsekwencji ani wrzasków liderki Walecznych. Byłem na nią wściekły, a moja sympatia do niej przerodziła się w coś na kształt niechęci. Nie mogłem tylko zrozumieć, dlaczego padło akurat na Katię. Wcześniej Rengiku kazała mi też nie słuchać tego, co "ona by mi opowiadała". Czyżby przepełniała ją jakaś niechęć do niej? Musiałem prędzej czy później dowiedzieć się, co jest jej powodem...
<Katia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz