Widząc, znajomą i przyjazną twarz odczułem ulgę, jednakże
szybko spostrzegłem, że moje serce wcale się nie uspokoiło. Usilnie próbowałem
zignorować ten fakt i przejść do powierzonych mi zadań. Dzięki pomocy Hirokiego
obłaskawianie stworzeń poszło jeszcze sprawniej. Zdecydowaliśmy się na krótką
przerwę, w końcu każdemu należy się odpoczynek. Chłopak przyniósł jedzenie i
wodę dzięki czemu znowu wróciły we mnie nowe siły. Zwierzęta kręciły się dookoła
czujne na każdy dźwięk, zapach czy ślad magii. Zaczęliśmy rozmawiać, nawet nie
zauważyłem kiedy poczułem się tak swobodnie. Półświadomie zacząłem temat
Miguela. Nie znałem dobrze ich relacji, ale wydawało mi się, że traktował go
tak troskliwie, wręcz czule. Czyżbym był… zazdrosny? Jedno było pewne, nie
chciałem go doprowadzić do płaczu. Co robić? Żadne słowa w tej sytuacji nie
przyniosłyby nic sensownego. Chciałem go, więc po prostu przytulić, ale nim się
spostrzegłem posunąłem się dalej. O krok za daleko. Nie odtrącił mnie,
wiedziałem jednak, że to dlatego, że jest w szoku. Przez chwilę nie mogłem po
prostu przestać, ale w końcu się opanowałem. Żałowałem, że nie jestem ogarem i
nie mogę po prostu zapaść się pod ziemię. Chwyciłem kurczowo dłońmi za materiał
jego koszuli, a następnie schowałem twarz w zagłębieniu szyi. Odurzył mnie
zapach. Cały czas drżałem.
- Wybacz… Przepraszam… Nie powinienem… Ja…
Wyjąkałem, nie poruszyłem się nawet na centymetr. W głębi
duszy wiedziałem, że to co powiedziałem było kłamstwem. W ogóle nie żałowałem
tego co zrobiłem, jednak zdawałem sobie sprawę, że wyobrażałem sobie zbyt
wiele.
<Hiroki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz