Czułem jak cała moja dusza odrywa się od ciała i rozpada na kawałki. Nawaliłem, kolejny raz. Nie potrafię nawet przekazać ważnej wiadomości... Widziałem, jak Sil wstaje, jednak po jego wyrazie twarzy domyśliłem się, że nie zamierza wychodzić. Był wściekły. Nienawiść wręcz wyskakiwała mu z oczu i oplatała Rengiku niczym diabelskie sidła. Chrząknąłem, a on zwrócił się w moją stronę. Uniosłem rękę, próbując mu przekazać, by dał sobie spokój. Ten przez moment się wahał, ale w końcu westchnął i skierował się do drzwi. Przepuściłem go. Sam chwilę stałem, aż w końcu odwróciłem się i powoli udałem się do wyjścia. Położyłem rękę na klamce. Właśnie wtedy coś we mnie pękło.
"Co ty wyprawiasz?" skarciłem się. Znienawidziłem siebie za to, że przez głowę mi przeszło, by odpuścić. Rengiku pewnie myśli, iż jestem bezużytecznym dzieciakiem. Z resztą, ona sprawia wrażenie, jakby myślała tak o wszystkich! Przecież jest liderką! Na tym polega jej rola. Ma słuchać, zarządzać. Zacisnąłem pięści i podszedłem do niej.
- Nie obchodzi mnie, co z tym zrobisz, ale nie wyjdę stąd póki mnie nie wysłuchasz - powiedziałem stanowczo, zachowując normalny ton.
W moich tęczówkach tlił się opór. Byłem gotowy koczować pod jej drzwiami do rana. Przewróciła oczami. Wiedziałem, że była zła, ale miałem to totalnie gdzieś.
- Masz stąd wyjść, jeszcze nie zrozumiałeś? Jakieś problemy ze słuchem?! - krzyknęła.
Pozostałem niewzruszony.
- Nie, żadnych - odparłem ze spokojem.
- Albo wychodzisz dobrowolnie, albo cię stąd wywalę! Mam już dość kotów, którzy przychodzą do mnie z każdym swoim problemem! - fuknęła.
- Czyli nie obchodzi cię to, że Caspair robi teraz za osobistego ochroniarza Ayi, a ona sama ładuje się energią księżycową, bo dzisiaj pełnia? Może miałem tam wysłać oddział pierwszorocznych Walecznych, żeby go odbili i sami stali się jej marionetkami? - zapytałem, nie podnosząc głosu nawet o decybel. - Jeżeli chcesz na mnie nawrzeszczeć, że jestem nieodpowiedzialnym dzieciakiem, proszę bardzo. Siłą nie musisz mnie wyrzucać. Powiedziałem, co chciałem, więc wychodzę. Myślałem tylko, że choć trochę obchodzi cię los uczniów tej szkoły.
Przy ostatnim zdaniu upór i zapał ulotnił się kompletnie. W moim głosie było słychać tylko gorycz. Nie obchodziło mnie, czy poczuje się winna czy nie. Mówiąc szczerze, już mi na tym nie zależało. Myślałem, że Rengiku jest inna i bardziej martwi się o "swoich ludzi", ale widocznie bardzo się myliłem. Odwróciłem się napięcie i powoli podążyłem w kierunku drzwi.
<Rengiku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz