Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

piątek, 10 lipca 2015

Keith

Ogród? Nawet nie wiedziałem, że ta szkoła go posiada. Patrzyłem za odchodzącą dziewczyną. Im bardziej się ode mnie oddalała, tym bardziej miałem ochotę za nią pobiec. Poza tym i tak nie miałem innych planów na dzisiejsze popołudnie.
- Mary, zaczekaj! - krzyknąłem i podbiegłem do niej.
- Coś się stało? - zapytała nieśmiało.
- Właściwie to nic. Po prostu pomyślałem, że mogę ci potowarzyszyć. Co ty na to? - odparłem energicznie.
- No, dobrze - kiwnęła lekko głową.
Widziałem, że nie była do końca przekonana. Trudno jej się dziwić. Mało mnie znała, a poza tym wyglądała na dość nieśmiałą. Przez chwilę moją głowę zaprzątała dziwna myśl. Zastanawiałem się, czy naprawdę chciała popatrzeć na, z pewnością niezwykle interesujące, okazy tutejszej flory. Z drugiej strony mogła być to tylko zwykła wymówka, jednak bez względu na to, jakie miała intencje, postanowiłem poznać ją nieco bliżej.
- W takim razie prowadź - uśmiechnąłem się przyjaźnie, próbując dodać jej otuchy.
Szliśmy w milczeniu. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę, Mary zaczęła rozglądać się dookoła. Postanowiłem pójść w jej ślady. Nabrałem powietrza w płuca i powoli zacząłem je wypuszczać. Zamurowało mnie. Aż przetarłem oczy ze zdziwienia. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś tak pięknego... Gdybym miał wybrać miejsce, które można utożsamić z bibilijnym Edenem, to zdecydowanie byłby to ten ogród. Cudowna woń roślin mieszała się z pięknymi, intensywnymi kolorami, pobudzając moje zmysły. Wysokie, dorodne drzewa olśniewały swoim niespotykanym wyglądem. Gdzie nie gdzie przewijały się sylwetki zwierząt, przemykających ukradkiem w zaroślach. Wszystko wydawało się być przyjazne, nieskazitelne, pełne dobroci. Przechadzaliśmy się wraz z Mary wzdłuż alejek. Dziewczyna uważnie oglądała każdy okaz - dotykała płatków, upajała się zapachem. Ja postanowiłem zwrócić większą uwagę na tutejszą faunę. Roiło się tu od różnego rodzaju motyli i ptaków. W pewnej chwili do moich uszu dobiegł anielski śpiew.
- Też to słyszysz? - spytałem szeptem.
Pokiwała głową. Niebawem obydwoje szukaliśmy wzrokiem tajemniczego śpiewaka. Błądziłem oczami po każdej gałązce, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec. Za moment zwierzę ucichło. Usłyszałem trzepot skrzydeł. Odwróciłem się i z trudem mogłem powstrzymać westchnienie. Na wskazującym palcu Mary radośnie spoczywała nasza gwiazda. Blondynka patrzyła w jego stronę i delikatnie się uśmiechała. Wyglądał jak dzieło sztuki. Niesamowity artysta przy jego tworzeniu zdecydował się najpierw wylać na niego kubeł turkusowej farby. Potem cienkim pędzlem ostrożnie wypełnił przestrzeń pod dziobem i oczami fioletowym kolorem, przeplatanym delikatnym odcieniem czerwieni. Następnie z ogromną precyzją wymalował na tym miejscu cienkie jak nici, białe paski. Pozostało mu tylko zabarwić dziób oraz kilka piór na ogonie ptaka czarną barwą i voilà. Najpiękniejszy ptaszek, jakiego kiedykolwiek udało mi się zobaczyć. 
- Jest niesamowity - szepnęła do siebie.
Gdy Mary stała nieruchomo ze spojrzeniem wbitym w tego niezwykłego śpiewaka, moja ręka powędrowała automatycznie w stronę czarnej torby, która zwisała na moim ramieniu. Pośpiesznie odsunąłem zamek i wyjąłem szkicownik wraz z ołówkiem.
- Nie ruszaj się - szepnąłem.
- Ale dla... - zaczęła, ale gdy położyłem palec na swoich ustach, ucichła.
Zacząłem pracę. Powoli, ale starannie łączyłem kolejne kreski.  Minęło kilkanaście minut, zanim skończyłem.
- Gotowe - oznajmiłem cicho.
Spojrzałem na białą kartkę papieru i uśmiechnąłem się. Trzeba było to dopracować. Wzrokiem zilustrowałem otoczenie. Nieopodal stała mała ławka. Usiadłem na niej, po czym wyciągnąłem z torby kolorowe pastele. Po niedługiej chwili moje dzieło było gotowe. Byłem tak zaabsorbowany pracą, że nie zauważyłem siedzącej obok mnie Mary. Wyrwałem kartkę i podałem jej. Widniał na niej naszkicowany z niezwykłą starannością ptak. Starałem się uchwycić jak najwięcej szczegółów oraz w pełni oddać jego rzeczywiste ubarwienie.
- I jak ci się podoba? Jeśli chcesz, możesz go zatrzymać - uśmiechnąłem się szeroko.
Miałem w domu tysiące szkiców zwierząt, więc jeden w jedną czy drugą stronę nie zrobiłby mi większej różnicy. Miałem nadzieję, że przyjmie ten prezent. Poza tym on pasował do niej o wiele bardziej niż do mnie.

<Mary?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony