Ogród? Nawet nie wiedziałem, że ta szkoła go posiada. Patrzyłem za odchodzącą dziewczyną. Im bardziej się ode mnie oddalała, tym bardziej miałem ochotę za nią pobiec. Poza tym i tak nie miałem innych planów na dzisiejsze popołudnie.
- Mary, zaczekaj! - krzyknąłem i podbiegłem do niej.
- Coś się stało? - zapytała nieśmiało.
- Właściwie to nic. Po prostu pomyślałem, że mogę ci potowarzyszyć. Co ty na to? - odparłem energicznie.
- No, dobrze - kiwnęła lekko głową.
Widziałem, że nie była do końca przekonana. Trudno jej się dziwić. Mało mnie znała, a poza tym wyglądała na dość nieśmiałą. Przez chwilę moją głowę zaprzątała dziwna myśl. Zastanawiałem się, czy naprawdę chciała popatrzeć na, z pewnością niezwykle interesujące, okazy tutejszej flory. Z drugiej strony mogła być to tylko zwykła wymówka, jednak bez względu na to, jakie miała intencje, postanowiłem poznać ją nieco bliżej.
- W takim razie prowadź - uśmiechnąłem się przyjaźnie, próbując dodać jej otuchy.
Szliśmy w milczeniu. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę, Mary zaczęła rozglądać się dookoła. Postanowiłem pójść w jej ślady. Nabrałem powietrza w płuca i powoli zacząłem je wypuszczać. Zamurowało mnie. Aż przetarłem oczy ze zdziwienia. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś tak pięknego... Gdybym miał wybrać miejsce, które można utożsamić z bibilijnym Edenem, to zdecydowanie byłby to ten ogród. Cudowna woń roślin mieszała się z pięknymi, intensywnymi kolorami, pobudzając moje zmysły. Wysokie, dorodne drzewa olśniewały swoim niespotykanym wyglądem. Gdzie nie gdzie przewijały się sylwetki zwierząt, przemykających ukradkiem w zaroślach. Wszystko wydawało się być przyjazne, nieskazitelne, pełne dobroci. Przechadzaliśmy się wraz z Mary wzdłuż alejek. Dziewczyna uważnie oglądała każdy okaz - dotykała płatków, upajała się zapachem. Ja postanowiłem zwrócić większą uwagę na tutejszą faunę. Roiło się tu od różnego rodzaju motyli i ptaków. W pewnej chwili do moich uszu dobiegł anielski śpiew.
- Też to słyszysz? - spytałem szeptem.
Pokiwała głową. Niebawem obydwoje szukaliśmy wzrokiem tajemniczego śpiewaka. Błądziłem oczami po każdej gałązce, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec. Za moment zwierzę ucichło. Usłyszałem trzepot skrzydeł. Odwróciłem się i z trudem mogłem powstrzymać westchnienie. Na wskazującym palcu Mary radośnie spoczywała nasza gwiazda. Blondynka patrzyła w jego stronę i delikatnie się uśmiechała. Wyglądał jak dzieło sztuki. Niesamowity artysta przy jego tworzeniu zdecydował się najpierw wylać na niego kubeł turkusowej farby. Potem cienkim pędzlem ostrożnie wypełnił przestrzeń pod dziobem i oczami fioletowym kolorem, przeplatanym delikatnym odcieniem czerwieni. Następnie z ogromną precyzją wymalował na tym miejscu cienkie jak nici, białe paski. Pozostało mu tylko zabarwić dziób oraz kilka piór na ogonie ptaka czarną barwą i voilà. Najpiękniejszy ptaszek, jakiego kiedykolwiek udało mi się zobaczyć.
- Jest niesamowity - szepnęła do siebie.
Gdy Mary stała nieruchomo ze spojrzeniem wbitym w tego niezwykłego śpiewaka, moja ręka powędrowała automatycznie w stronę czarnej torby, która zwisała na moim ramieniu. Pośpiesznie odsunąłem zamek i wyjąłem szkicownik wraz z ołówkiem.
- Nie ruszaj się - szepnąłem.
- Ale dla... - zaczęła, ale gdy położyłem palec na swoich ustach, ucichła.
Zacząłem pracę. Powoli, ale starannie łączyłem kolejne kreski. Minęło kilkanaście minut, zanim skończyłem.
- Gotowe - oznajmiłem cicho.
Spojrzałem na białą kartkę papieru i uśmiechnąłem się. Trzeba było to dopracować. Wzrokiem zilustrowałem otoczenie. Nieopodal stała mała ławka. Usiadłem na niej, po czym wyciągnąłem z torby kolorowe pastele. Po niedługiej chwili moje dzieło było gotowe. Byłem tak zaabsorbowany pracą, że nie zauważyłem siedzącej obok mnie Mary. Wyrwałem kartkę i podałem jej. Widniał na niej naszkicowany z niezwykłą starannością ptak. Starałem się uchwycić jak najwięcej szczegółów oraz w pełni oddać jego rzeczywiste ubarwienie.
- I jak ci się podoba? Jeśli chcesz, możesz go zatrzymać - uśmiechnąłem się szeroko.
Miałem w domu tysiące szkiców zwierząt, więc jeden w jedną czy drugą stronę nie zrobiłby mi większej różnicy. Miałem nadzieję, że przyjmie ten prezent. Poza tym on pasował do niej o wiele bardziej niż do mnie.
<Mary?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz