Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Keith - zadanie (z Katią)


S+3 Zadanie
2 - para Ilość członków
Katia - S+M Towarzyszą
minimum 8 na osobę Ilość postów
maksimum 200 Ilość punktów
wstęp do Archiwów Inkwizycji Nagroda dodatkowa

Post 6 - Keith

Zastanawiałem się nad tym, co powiedziała Katia. To wszystko było takie dziwne... Przecież im pomogliśmy. Moja towarzyszka nie mogła się przecież mylić w sprawie mocy tej dziewczynki.
- Wiesz, rano rozmawiałem z Johnem. Mówił, że kiedyś mieli tutaj niewielką szkołę rycerską. Na początku przyjąłem to z entuzjazmem. W końcu dzięki temu znaleźliśmy miejsce do ćwiczeń, ale jak teraz o tym myślę... Nie widaje ci się to dziwne? Szkoła rycerska w takiej małej wiosce, na odludziu? Po co? - zastanowiłem się na głos.
- To wszystko jest zupełnie pozbawione sensu - odezwała się.
- Chyba wypadałoby porozmawiać na osobności z tą gospodynią. Zaczekaj na mnie w pokoju, dobrze? Mamy jeszcze jeden problem do rozwiązania - poprosiłem.
- Tylko taktownie - poleciła.
Skinąłem głową. Oboje weszliśmy do środka, a potem każdy z nas poszedł w swoją stronę. W głowie układałem jakiś plan rozmowy z tą kobietą. Zauważyłem, jak krzątała się po kuchni. Zapukałem lekko drzwi.
- Przepraszam, czy mógłbym z panią porozmawiać? - zapytałem.
- Proszę - odpowiedziała.
- Jak się pani podobały zajęcia z Katią? - zacząłem luźno.
- Twoja siostra to wspaniała dziewczyna. Wiele nas nauczyła. Jesteśmy wdzięczne za wiedzę, którą nam przekazała - odparła, nadal przechadzając się po pomieszczeniu.
- Cieszę się. Nasze zajęcia również były owocne. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz - udałem zamyślenie.
- Co takiego? - zainteresowała się.
- Ćwiczyliśmy w starej szopie. Podobno kiedyś szkolono tam wojowników. Skąd w takiej małej wiosce wzięła się szkoła rycerska i po co ją wybudowano? - zapytałem.
Kobieta zesztywniała, ale tylko na ułamek sekundy. Niektórzy mogliby pomyśleć, że ten odruch niejako im się przyśnił. Dla mnie jednak był to znak, iż gospodyni coś wiedziała.
- Ja nie wiem nic o tym. Założyli to założyli. Nie ma co dochodzić przyczyn - powiedziała w końcu.
Podszedłem do niej. Ta przestała w końcu się krzątać i stanęła w miejscu ze wzrokiem wbitym w miotłem.
- Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale wiem, że nie mówi mi pani całej prawdy. Widzę to. Ja i Katia tyle zrobiliśmy dla waszej wioski. Czy naprawdę nie możemy liczyć na choć odrobinę szczerości? Jak mamy wyswobodzić to miejsce spod wpływu Eskrawe, skoro ukrywacie przed nami najważniejsze informacje? My obdarzyliśmy was zaufaniem, przekazaliśmy swoją wiedzę. Czy to nie wystarczy? - nadal milczała. - Jeśli będzie pani w stanie choć trochę rozwiać nasze wątpliwości, proszę się odezwać - zakończyłem, po czym powoli wyszedłem z kuchni.
Wszystko przekazałem jej ze spokojem. Nie byłem zły. Możliwe, że bała się czegoś albo kogoś. Musiała mieć swoje powody, ale wychodząc, miałem nadzieję, iż zatrzyma mnie i wyzna wszystko, co ciąży jej na serce. Nie zrobiła tego jednak. Udałem się do pokoju. Rozmowa z gospodynią to pikuś w porównaniu z tym, co czeka mnie za chwilę. Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem Katię, która rozmawiała ochoczo z jakąś małą dziewczynką. Obie się śmiały. Mnie również udzieliła się ta radosna atmosfera. Od razu się rozweseliłem. Zilustrowałem je wzrokiem. Nawet nie zauważyły, jak wszedłem. Mojej towarzyszce do twarzy było z uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale oczu nie mogłem od niej oderwać. Zrobiłem to dopiero, gdy Katia zauważyła moją obecność. Odchrząknąłem znacząco i podszedłem do nich.
- Przedstawisz nas sobie? - powiedziałem z uśmiechem.
- Keith to jest Ally. Ally to jest Keith, mój brat - oznajmiła.
- Dzień dobry - odezwała się nieśmiało mała.
- Słyszałem, że miałaś niemiłą przygodę. Już wszystko w porządku? - zapytałem.
- Tak. Twoja siostra mi pomogła - uśmiechnęła się życzliwie w stronę mojej towarzyszki.
- A powiedz mi, podobały ci się zajęcia?
Kiwnęła głową.
- Te wszystkie rzeczy są świetne i można dzięki nim pomóc innym - rzekła radośnie.
- A co jeszcze lubisz, Ally? - dopytywałem.
Zamyśliła się na chwilę.
- Zwierzęta, ale nie takie zwykłe. Magiczne - ostatnie słowo wyszeptała.
- Dlaczego akurat takie? - udałem zdziwienie.
- Nie boją się mnie, rozmawiają ze mną. Nawet wykonują moje polecenia - w tym momencie prawie pisnęła.
Popatrzyłem na Katię i posłałem jej porozumiewawcze spojrzenie.
- Skarbie, a gdzie widziałaś takie stworzenia? - zapytała moja towarzyszka.
- Czasem po prostu na spacerze. Raz trafiłam na jednorożca albo na pegaza - rozradowała się. - Czasem też w domach innych. Pomagam, jak są kłopoty, bo wszyscy w wiosce wiedzą, że... - tu urwała. - Ja nie powinnam wam tego mówić... - ściszyła głos.
Bez wahania położyłem swoją dłoń na ramieniu dziewczynki. Wydawała się taka smutna i zagubiona.
- Słoneczko, obiecujemy ci, że to, co powiesz, nie wyjdzie za drzwi tego pokoju. Nie bój się - uśmiechnąłem się do niej szczerze.
Ona spojrzała na mnie. Zobaczyłem iskierki w jej oczach. Kąciki jej ust powędrowały lekko do góry. Wierzyła nam.
- Więc, wszyscy wiedzą, że kocham zwierzęta i umiem je uspokoić - dokończyła.
- A czy jest tu jeszcze ktoś, kto tak potrafi zapanować nad nimi? - powiedziałem.
- Tak - odparła lakonicznie.
Popatrzyłem na Katię. Te informacje były niezbędne. Przynajmniej wreszcie mieliśmy dowód. Musieliśmy to omówić. Na osobności. Ona zrozumiała, o co chodzi.
- Dziękuję, skarbie, że nam zaufałaś - uśmiechnęła się moja towarzyszka. - Musimy omówić coś koniecznie z moim bratem.
- Spotkamy się jeszcze? - zapytała mała.
- Oczywiście, że tak.
Dziewczynka rozpromieniła się. Zaczęła odchodzić, ale zanim nacisnęła klamkę, odwróciła się i zadała pytanie:
- Odzyskacie wszystkie magiczne zwierzęta?
- Zrobimy co w naszej mocy - uśmiechnąłem się.
- To dobrze, bo one bardzo cierpią - oznajmiła i opuściła pokój.
- Nie musiałeś jej tak wypytywać - skarciła mnie Katia.
- Wiem i sam dziwnie się z tym czuję, ale nikt nie chciał nam nic powiedzieć. Chwyciłem się naszej ostatniej deski ratunku. Przynajmniej wiemy już, że się nie myliłaś, a gospodyni kłamała - odparłem nieco zmieszany.
- Racja. Tego potrzebowaliśmy - powiedziała.
Westchnąłem ciężko. Podszedłem do okna i wpatrywałem się w dal. Nie czułem się najlepiej. Nie wiedziałem dlaczego, ale świat wydawał mi się teraz jakoś bardziej ponury niż zwykle. Oparłem się o parapet. Całe szczęście to dziwne uczucie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.
- Uważam, że powinniśmy zostawić na razie sprawę z medalionem. Proponuję, żebyśmy przeszli po wszystkich domach i wypytali ludzi o to, co tutaj się dzieje oraz o ich zdolności. John mówił, że niektórzy mieszkańcy zachowali jeszcze jakieś magiczne stworzenia w domach. To także wypadałoby sprawdzić. Albo oni zaczną z nami pracować, albo ze schwytania Eskrawe będą nici - stwierdziłem na koniec.

<Katia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony