Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

czwartek, 16 lipca 2015

Nao - zadanie (z Inori)

E6 Zadanie
dowolna Ilość członków
Nao BW Towarzyszą 
minimum 2 na osobę Ilość postów 
 maksimum 3 Ilość punktów 
 futrzak Nagroda dodatkowa


Post 1 - Nao


Był piękny, sobotni dzień, kiedy to ja i Inori miałyśmy pojechać do jakiegoś mężczyzny, zająć się jego hodowlą futrzaków. Rzecz jasna, od samego rana musiały pojawić się problemy. Mój budzik nie zadzwonił, obudziła mnie dopiero Inori, która zastukała w moje drzwi. Okazało się, że dochodzi godzina ósma, czyli teoretycznie jakbym zaraz nie wyszła, to byłybyśmy spóźnione. Ubrałam się najszybciej jak umiałam i poszłam z przyjaciółką, do czekającego przed szkołą samochodu. Gdy do niego wsiadłam, zaczęło mi burczeć w brzuchu. No tak, nie zjadłam śniadania. Miałabym nie lada problem, na szczęście Inori przygotowała dla nas lunch. Ona naprawdę myśli o wszystkim. Gdy dojechałyśmy na miejsce, w domu czekał na nas założyciel hodowli. Chudziutki, wysoki mężczyzna. Można by rzec chucherko. Zielone oczy błądzące po naszych sylwetkach oraz siwiejące już włosy, ścięte na Matthew McConaughey'a. No i dodatkowo delikatny zarost, który dodawał "męskości". Zaczął udzielać nam instrukcji dotyczących opieki nad futrzakami. Jeśli mam być szczera, prawie w ogóle go nie słuchałam. Skupiłam się na pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Przyjemne, waniliowe ściany, u góry i na dole ozdobione kwiecistymi wzorami. Meble w stylu wiktoriańskim, dodające szyku i klasy. Gdzieniegdzie poustawiane były doniczki z roślinami. Po skończonej pogadance, założyłyśmy uniformy sklepu i przeszłyśmy do oglądania hodowli. Nie sądziłam, że ktoś może posiadać tak ogromną hodowlę! Pewnie zwierzaki sprawiają sporo kłopotów. Sama nie wiem, jakiego rodzaju były te stworki. Wszystkie były podobne. Dla mnie wyglądały jak pieski, tyle że z uszami nietoperza. Muszę przyznać, że naprawdę były słodkie mimo dziwnego wyglądu. Moją uwagę przykuł jeden z nich, który zdecydowanie odstawał od reszty. Jeśli chodzi o jego umaszczenie, przeważał tam kolor czarny. Pojedyncze miejsca, takie jak pyszczek, prawa, przednia i lewa tylna łapa oraz prawe ucho były białe. Zauważyłam, że pod okiem ma delikatne draśnięcie, jakby po podrapaniu. Jego ogon, był tak puszysty jak kita lisa. Czarne, błyszczące oczka wgapiały się we mnie. Jego futro lśniło w słońcu. Był śliczny!
- A jak się wabi ten? - spytałam, wskazując na moje znalezisko.
- Ach, chciałaś powiedzieć ta. To samica i ma na imię Tatag - odpowiedział mężczyzna.
- Tatag? To z Jawajskiego śmiałość, prawda? - zapytałam.
- Prawda! Uwielbiam ten język - przyznał.
- A dlaczego akurat śmiałość? - dopytywałam.
- Ponieważ to bardzo energiczny futrzak, nie boi się wyzwań. Kiedy jeszcze była malutka, uwielbiała robić zamieszanie i często zaczepiała inne futrzaki. Prawdziwy z niej łobuz!
- Przypomina mi mnie - mruknęłam pod nosem. - Jest pan pewien, że "śmiałość" to odpowiednie określenie?
- Dla mnie, jak najbardziej - odpowiedział.
Gdy skończyłyśmy oglądać hodowlę, właściciel jeszcze kilka razy pytał, czy damy sobie radę, aż wreszcie odjechał.
- Pora brać się do roboty! - krzyknęłam.

<Inori?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony