Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Katia

Zdawałam sobie sprawę, jak piorunujące wrażenie zrobiła na Miguelu ta wielka świątynia, ale nie było czasu na zostawanie z tyłu i podziwianie, bo ze środka już wysypywali się strażnicy.
Miguel, skup się! - wysłałam telepatycznie, a chłopak drgnął zaskoczony i natychmiast się z nami zrównał.
W samą porę, bo strażnicy byli tuż tuż i zdążyli całkowicie uniemożliwić nam przedostanie się do wnętrza świątyni.
- Kto zacz i po co do świątyni? - odezwał się jeden ze strażników, robiąc krok do przodu.
Zerknęłam w stronę Lucjusza, ale on skrzyżował tylko ręce z wrednym uśmiechem, wymownie pokazując, że skoro ważyłam się mu postawić, to mam sobie teraz radzić sama. Spiorunowałam go spojrzeniem, po czym hardo uniosłam głowę i powiedziałam:
- Katerina Sayre, uzdrowicielka i wysłanniczka Inkwizycji. Wraz z obecnymi tu Miguelem i Inkwizytorem Lucjuszem mam wyjaśnić zniknięcie Amuletu Wschodzącego Słońca.
Ledwo skończyłam mówić, poczułam krążący wokół mnie impuls magiczny. Nie blokowałam go, wiedząc, że strażnik jest uzdolniony i sprawdza po prostu moją prawdomówność. Zajęło mu to zaledwie kilka sekund, po czym dał znak pozostałym, którzy rozstąpili się, robiąc nam przejście.
- Zwą mnie Firencco - przedstawił się strażnik. - Będę tu waszym przewodnikiem. Zostawcie konie i chodźcie za mną.
Posłuchaliśmy, a trzej strażnicy od razu zabrali nasze wierzchowce do stajni. Tymczasem Firencco zaprowadził nas do miejsca, w którym przed kradzieżą spoczywał ważny artefakt. Po drodze dołączył do nas jeszcze jeden strażnik, młodszy i wyraźnie mocno zaangażowany w sprawę. Przedstawił nam się jako Erick Stanley i od razu przeszedł do opisu feralnego zdarzenia. Mówił krótko, po żołniersku, toteż zanim doszliśmy do sali, w której przechowywano artefakt, wiedziałam, że część strażników ni stąd ni zowąd zaczęła ze sobą walczyć, a ci, którzy mogli ich rozdzielić, wpadli w dziwny letarg. Wszystko wskazywało więc, że ktoś bawił się ich emocjami, a taką umiejętność posiadał Hiroki. Jednakże Erick powiedział, że złodziej zablokował uroki chroniące artefakt, a zapadnie, czy inne mechaniczne pułapki, nie zostały uruchomione. Taka sztuka na pewno nie udałaby się Hirokiemu, bo magicznie był wyćwiczony średnio, a w walce po prostu wcale. To było zadanie dla profesjonalisty i dobrze o tym wiedziałam, ale zdawałam sobie sprawę, że słaba kondycja chłopaka to żaden dowód, a postępowanie ze strażnikami przeważało szalę na jego niekorzyść. Jedyną szansą na wykaraskanie go z tego była ta nieszczęsna aura.
Kiedy więc weszłam wreszcie do niewielkiej sali, moje zmysły od razu zaczęły rejestrować ślady aury. Faktycznie była podobna do aury Hirokiego, ale nie identyczna. Nie przepełniała jej charakterystyczna wiązka emocji, którą emanowali wszyscy empaci, natomiast była wyraźnie mocniejsza, co sugerowało silną magię. Ślady ciągnęły się przez całą salę, a potem tylnym wyjściem w dół i na zewnątrz.
Na świeżym powietrzu niestety wszystko ginęło w natłoku aur przebywających tu ludzi. Ja nie miałam szans znaleźć winowajcy, zwłaszcza, że minęło już sporo czasu, odkąd uciekł. Jednakże był ktoś, kto mógł nam pomóc.
Ren! - wysłałam w przestrzeń, a po sekundzie poczułam połączenie z umysłem smoka.
Przesłałam mu obraz świątyni i przekazałam wszystko, co powinien wiedzieć o sprawie. Dhiren od razu zerwał się do lotu i zaledwie kwadrans później wyładował tuż przede mną.
- Miguel, jedziesz ze mną! - zakomenderowałam po czym zwróciłam się do Inkwizytora. - Lucjuszu, przekaż swoim przełożonym, że oskarżony Hiroki Koijima jest niewinny. Dowodem jest aura i wyjątkowe umiejętności profesjonalisty, których chłopak nie posiada. Jeśli potrzebują więcej dowodów, to niech przyjadą do szkoły. Tam wyjaśnimy niejasności.
Nie czekając na reakcję Lucjusza, dosiadłam Dhirena, po czym pomogłam się wspiąć Miguelowi. Gdy chłopak siedział bezpiecznie, smok ponownie wzbił się w powietrze i poleciał po śladach aury, które dla mnie były już prawie niewyczuwalne.
W czasie lotu wspominałam zaskoczoną minę Lucjusza. Wiedziałam, że to nie dlatego, że nie mógł dosiąść smoka, ale że Miguelowi na to pozwolono. Dhiren nie lubił co prawda dodatkowych pasażerów, ale gdy wiedział, że jest taka potrzeba, nie stanowiło to dla niego problemu.
Po kilku minutach Ren wyraźnie się spiął.
Dziewczyna jest tam! - zakomunikował mentalnie.
Zaskoczona spojrzałam w dół i na niewielkiej ścieżce dostrzegłam nieznajomego jeżdźca, od którego na milę biła starożytna magia.
- To na pewno ona - wskazałam dziewczynę Miguelowi. - Żeby ją złapać, musimy skoczyć i zagrodzić jej drogę.
Ja odetnę drogę ucieczki - usłyszałam w głowie głos Rena.
Kiwnęłam głową, po czym bez ostrzeżenia zsunęłam się z grzbietu smoka, ciągnąc Miguela za sobą.
http://i59.tinypic.com/5bxunl.jpgWylądowaliśmy miękko tuż przed koniem dziewczyny, który stanął dęba ze strachu. Nieznajoma szybko go usadziła i spojrzała na nas wyzywająco.
- Czego?! - warknęła.
- W imieniu Wielkiej Inkwizycji zostajesz aresztowana pod zarzutem kradzieży Amuletu Wschodzącego Słońca - powiedziałam uroczyście.
Dziewczyna spróbowała zawrócić i uciec, ale napotkała przeszkodę w postaci ogromnego smoka. Widząc, że tą drogą się nie uda, zwróciła się z powrotem w moją stronę i spróbowała zamieszać mi w głowie.
- Nie ze mną te gierki, mała - warknęłam, wdzierając się do jej umysłu. Zablokowałam jej magię, a Miguel skorzystał z okazji i ją unieruchomił.
Wiedziałam, że sama nie dam rady utrzymać blokady umysłu złodziejki dłużej niż pięć minut, ale na szczęście Ren od razu wsparł mnie swoją energią. Dzięki niemu udało nam się wciągnąć bezradną dziewczynę na grzbiet smoka i przetransportować ją do szkoły.
Ren zostawił nas na dziedzińcu, po czym się ulotnił, choć nadal pomagał mi kontrolować umysł złodziejki. Kazałam jej iść i poprowadziłam na górę do pokoju Rengiku, a Miguel osłaniał nam tyły.
Wkrótce stanęliśmy przed właściwymi drzwiami. Zapukałam i weszłam, nie czekając na zaproszenie. Rengiku siedziała przy komputerze, a gdy nas zobaczyła, jej oczy zrobiły się wielkie ze zdumienia.
- Ekspresowa jesteś, siostrzyczko - mruknęła, po czym otrząsnęła się i wstała. - Czy to jest sprawczyni całego zamieszania, Katerino? - zapytała oficjalnie.
- Owszem - przytaknęłam. - Czujesz moc Amuletu, prawda?
Dziewczyna skinęła tylko głową.
- Ile mamy czasu zanim odzyska rozum i będzie potrzebna obstawa.
- Max pół godziny - odparłam spokojnie. 

<Rengiku?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony