Ja to muszę mieć pecha. Pomyślałam, spoglądając z ziemi na osobę, która mnie potrąciła i w tej chwili odchodziła, jakby nic się nie stało. Zdążyłam jej się przypatrzeć i zauważyłam, że wyszła z tego wypadku bez szwanku. Odetchnęłam z ulgą i skupiłam się na własnym położeniu. Przeniosłam wzrok z sylwetki nieznajomego na to, co znajdywało się przede mną. Była to para zielonych oczu wpatrujących się we mnie. Zanim zdążyłam zareagować na ten widok, uslyszałam głos, który należał do właściciela owych oczu.
- Nic ci nie jest? - zapytał, podając mi swoją dłoń.
Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji i muszę przyznać, że nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Zdałam się na intuicję i złapał dłoń zielonookiego, by przy jej pomocy wstać. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie odpowiedziałam na pytanie.
-Chyba nic- odrzekłam nieśmiało, starając się ukryć zmieszanie z powodu całego zajścia.
-To dobrze. Jestem Keith Winters. Miło mi poznać - powiedział dosyć przyjaznym tonem, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Mary Clarissa Christie, ale mòw po prostu "Mary". Dziękuję za pomoc. Niezdara ze mnie, żeby tak wpadać na ludzi- zrobiłam minę, jakbym była zakłopotana, ale zaśmiałam się, chcąc dodać sobie trochę odwagi - Wybacz, że ci zabrałam tyle cennego czasu. Również nie chciałabym go więcej tracić, bo troszkę mi się spieszy. Słyszałam, że w tutejszym ogrodzie rośnie mnóstwo gatunków kwiatów i zanim rozpoczną się lekcje dobrze by było przekonać się, czy to prawda.
Rzućiłam tylko przepraszające spojrzenie i ruszyłam bez słowa w kierunku mojego celu. Nie chciałam nikomu sprawiać problemów, a już to robię. Przybyłam tu, by nauczyć się jak mogę lepiej pomagać innym, a tymczasem sama wpadam w kłopoty. Westchnęłam załamując sie nad własną postawą i całkowicie skupiłam się na drodze.
- Nic ci nie jest? - zapytał, podając mi swoją dłoń.
Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji i muszę przyznać, że nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Zdałam się na intuicję i złapał dłoń zielonookiego, by przy jej pomocy wstać. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie odpowiedziałam na pytanie.
-Chyba nic- odrzekłam nieśmiało, starając się ukryć zmieszanie z powodu całego zajścia.
-To dobrze. Jestem Keith Winters. Miło mi poznać - powiedział dosyć przyjaznym tonem, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Mary Clarissa Christie, ale mòw po prostu "Mary". Dziękuję za pomoc. Niezdara ze mnie, żeby tak wpadać na ludzi- zrobiłam minę, jakbym była zakłopotana, ale zaśmiałam się, chcąc dodać sobie trochę odwagi - Wybacz, że ci zabrałam tyle cennego czasu. Również nie chciałabym go więcej tracić, bo troszkę mi się spieszy. Słyszałam, że w tutejszym ogrodzie rośnie mnóstwo gatunków kwiatów i zanim rozpoczną się lekcje dobrze by było przekonać się, czy to prawda.
Rzućiłam tylko przepraszające spojrzenie i ruszyłam bez słowa w kierunku mojego celu. Nie chciałam nikomu sprawiać problemów, a już to robię. Przybyłam tu, by nauczyć się jak mogę lepiej pomagać innym, a tymczasem sama wpadam w kłopoty. Westchnęłam załamując sie nad własną postawą i całkowicie skupiłam się na drodze.
<Keith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz