Na to pytanie, wzdrygnęłam się. Sama do końca nie wiedziałam, o co tutaj chodziło.
- Ja... Stałam tutaj i zobaczyłam wypadek samochodowy. Mężczyźni prowadzący pojazdy, zostali zabrani do szpitala. Byli cali we krwi, wyglądali tak... okropnie. Zrobiło mi się bardzo... przykro? Można powiedzieć, że ogarnął mnie pewnego rodzaju żal. Sama nie wiem kiedy, przyplątał się tu ten cały Izaya. Spytał: "Co byś zrobiła, gdybyś mogła ocalić tylko jednego z nich?". To pytanie bardzo mnie zaskoczyło. Zaczął się śmiać z mojej reakcji. Gdy zaczęłam płakać, przestał. Zapytał czego oczekuję od ludzi, czy jakbym była w potrzebie, ktoś by mi pomógł... Odpowiedziałam, że na pewno ktoś by to zrobił. Uznał, że jestem naiwna i sobie poszedł. Dodał jeszcze, że spotkamy się w mniej przyjaznych okolicznościach... - odpowiedziałam.
To ostatnie zdanie, w jakiś sposób mnie przybiło. Łzy napłynęły mi do oczy, na myśl o tych dwóch, biednych mężczyznach po wypadku. Znowu przetarłam oczy.
- Może przesadzam, ale nie umiem wytrzymać w takich sytuacjach. Pewnie myślisz, że jestem słaba. Też tak sądzę - zaśmiałam się nerwowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz