Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

sobota, 8 sierpnia 2015

Silyen

Nie spodziewałem się, że do liderki Walecznych ustawi się aż taka kolejka. "Zupełnie jakby obsługiwała klientów w sklepie spożywczym" pomyślałem. Uśmiechnąłem się pod nosem na sam wydźwięk tego stwierdzenia. Odszedłem na kilka metrów, by w spokoju poczekać, aż "obsłuży" wszystkich. Po jakiś paru minutach podszedł do mnie Keith.
- Widzę, że się jeszcze nie zgubiłeś - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Jak widać - rozłożyłem ręce, by pokazać, że nadal tu stoję.
- To świetnie, bo Rengiku umarłaby chyba z przerażenia - zaśmiał się.
- Nie jestem taki nieroztrzepany jak się wydaje. Poza tym nie mam pięciu lat - mruknąłem.
Chłopak przez chwilę patrzył w ziemię i kręcił się nerwowo. Nie wiedziałem dlaczego. Może denerwował się czymś. Nie byłem pewien, czy mogę spytać. Zdecydowałem się w końcu siedzieć cicho.
- Jak wam idzie? - odezwał się wreszcie.
- Nam to znaczy? - uniosłem brew.
- Katii, Magicznym i w ogóle - odpowiedział nieco ciszej.
- W porządku. Zadania zostały już rozdzielone, a wcześniej Katerina nauczyła nas nieco o magicznych osłonach.
- A do czego ty zostałeś wydelegowany? - zainteresował się Keith.
- Badanie artefaktu, który razem z Seo i Hirokim znaleźliśmy w bibliotece. Z jego powodu właśnie tutaj jestem - oznajmiłem i wyjąłem z kieszeni pierścień.
Chłopak wpatrywał się w niego wnikliwie. Przez moment miałem wrażenie, że odpłynął. Stał jak zaczarowany i to dosłownie... Znieruchomiał, nawet nie oddychał. Kiedy znów zacisnąłem palce na elemencie biżuterii, wyglądał, jakby otrząsnął się z transu. Padałem go wzrokiem nie wiedząc, jak zareagować.
- Halo? Wieża do bazy - odezwałem się, wymachując mu ręką przed oczami.
- Wybacz, zamyśliłem się. Wracając do sprawy, jak wam poszło? - dopytywał dalej.
- Doskonale. W zasadzie to nie mogłem lepiej trafić. Uwielbiam takie rzeczy... - zacząłem, a potem zaczęła się długa rozmowa nasycona niekończącymi się pytaniami Keitha o różne amulety, kamienie szlachetne i czarną magię z tym związaną.
Z pewnością nasza konwersacja trwałaby lata świetlne, gdyby nie podeszła do nas Rengiku. Przekazała jeszcze Keithowi kilka słów, a potem zwróciła się do mnie:
- Dobra, kolejka idzie do przodu, teraz ty. O co chodzi?
Już miałem jej odpowiedzieć, ale wtem zobaczyłem dziwną iskierkę niepokoju w jej oczach. Gdybym mrugnął sekundę wcześniej, nie dostrzegłbym jej. Wtedy przypomniałem sobie, jak znalazłem ją skuloną na korytarzu. Kąciki moich ust powędrowały ku górze.
- Nie martw się, nie zdradzę nikomu naszego małego sekretu - powiedziałem trochę zadziornie i mrugnąłem do niej. Nie mogłem się powstrzymać.
- Mówisz czy nie? Bo nie zamierzam tu sterczeć. Nie mam ochoty na głupie pogaduszki. Do konkretów - odparła wymijająco.
Mimo jej reakcji wiedziałem jednak, że w duszy odetchnęła z ulgą. Chyba nie mogła znieść myśli, iż ktoś mógłby się dowiedzieć o jej "chwili słabości". Wywróciłem oczami.
- Razem z Kateriną badaliśmy ten pierścień. Okazało się, że jest niezwykle potężny i zamienia zgromadzoną energię na płomień. W dodatku artefakt zapewnia ochronę przed magią dla jego posiadacza. Wchłania również energię atakującego i osłabia go. Ma także słaby punkt. Nie chroni umysłu właściciela - oznajmiłem oficjalnym tonem.
- Dobra, dzięki za informacje. Możesz już odejść. Nie chcę, żeby mi się ktoś tu pałętał - powiedziała szybko i odwróciła się.
- Czekaj, to nie wszystko - wyminąłem ją. - Z pomocą Katii udało mi się opanować moc tego artefaktu. Chcę byś wdrożyła mnie do grupy wypadowej.
- Chyba sobie żarty robisz! To nie jest koncert życzeń, a byle jaki kot pałętający mi się pod nogami, to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję w czasie polowania na tę smarkulę - wzburzyła się.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Mogłem się tego spodziewać. Spojrzałem na nią ze spokojem i lekkim rozbawieniem w oczach.
- Mam tam iść z polecenia Kateriny - oznajmiłem.
Już miała coś powiedzieć, ale się powstrzymała. Odniosłem wrażenie, że na dźwięk imienia liderki Magicznych poziom jej złości gwałtownie się podniósł. Westchnąłem.
- Słuchaj, wiem, że za mną nie przepadasz, ale może zakopiemy w końcu ten topór wojenny? Przecież w końcu nic złego ci nie zrobiłem, prawda? Pomyśl chwilę. Gdyby ktoś inny przyszedł do ciebie i powiedział to samo co ja, wcieliłabyś go do grupy? Myślę, że tak. Nie chcę się zasłaniać rozkazem liderki Magicznych. Wolałbym zostać zaangażowany w to z zarówno twoją jak i jej aprobatą. Nie jestem bezużyteczny. Będę wykonywać każdy rozkaz bez mrugnięcia okiem. Nie zamierzam strugać bohatera. Wiem, jak poważna to jest sprawa, wierz mi.
Całą tę krótką przemowę wygłosiłem spokojnym, ciepłym głosem. Nie chciałem mieć z nikim na pieńku tylko dlatego, że pragnąłem pomóc w kłopotach.

<Rengiku?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony