Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Sayuri

- Wolałabym iść do ogrodów, tam jest więcej kryjówek.
Przewróciłam oczami, próbując nie wyglądać na obrażoną, bo nie byłam. Ja tylko zawsze sprawiam takie wrażenie. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało, ale czasami jest dość głupio, bo nie ma nawet, do kogo gęby otworzyć. Wszyscy myślą tylko o wcześniej wspomnianym plastrze wędliny. – Na myśl o mięsie zrobiłam się głodna.
Uważam jednak, że zaczęłam troszeczkę przeginać, odnośnie mojego zachowania. Trochę jak taki dzieciak, któremu zabrano zabawkę, przez co chodzi zbuntowany. Moje reakcje możnaby nazwać żałosnymi, ale ja nie lubię tego słowa. Inni go nadużywają, dlatego ja go nie używam. Jest to wyraz z bardzo szerokim kręgiem znaczeń. Dla jednego żałosne jest ubranie bluzki w kratkę i spodni w paski, dla drugiego będzie to moje zachowanie.
- Caspair, Thorne… - mruknęłam cicho – sorki za tamto wcześniej.
Mimo dobrej woli, niestety mój wzrok wciąż wyrażał bardzo jasny przekaz tj. „pier*** się”. Wiedziałam o tym doskonale, w takich sytuacjach zawsze tak jest. Ten fakt na swój sposób poprawiał mi humor.
- A tak na marginesie, możemy iść coś zjeść? Na myśl o wędlinie – zerknęłam z cynicznym uśmiechem na Caspaira – zrobiłam się głodna.
- Powinniśmy szukać tej opętanej dziewczyny – poradził Thorne, który nie spuszczał z naszej dwójki wzroku.
Z jakiegoś powodu skojarzył mi się z taką mamusią, która dba o wszystkich. Ugryzłam się w język, aby tego nie powiedzieć, bo z całą pewnością nie byłby zachwycony.
- Wytrzymasz trochę – stwierdził Caspair, robiący w naszej grupie za ojca, który na ogół nie był zły, ale potrafił wkurzyć.
- Jak można cokolwiek robić z pustym brzuchem? – zapytałam z irytacją w głosie, choć dobrze wiedziałam, że to najgorszy argument, jaki mogłam wymyślić.
- Można robić bardzo dużo – syknęła „Mamusia”.
Naprawdę, zachowanie Thorne kojarzyło mi się z zachowaniem rodzicielki. W sumie to bardzo dobrze o nim świadczyło, niektórzy marzą o takim charakterze.
I tutaj zaczęła się nasza dyskusja. Złe dziecko chciało iść się nażreć, a Mamusia i Tatuś mu zabraniali. Okrutne. Wtem, ktoś do nas podbiegł. Pierwszy raz go na oczy widziałam. Nasza trójka natychmiast zamilkła, zrobiło się tak dziwie „poważnie”.
- Co cię tu sprowadza? Nie powinieneś być ze swoją grupą? – usłyszałam spokojny głos Caspaira.
- Keith Winters, jestem tu z polecenia liderki Walecznych - Rengiku. Mam sprawować pieczę nad wszystkimi pierwszorocznymi z klasy W. Proszę, żebyście udali się ze mną przed główne wejście. Tam wszystkiego się dowiecie – chłopak zerknął na mnie – Jak się nazywasz?
- Sayuri – odpowiedziałam bez dłuższego zastanowienia.
- Jesteś z klasy Magicznej, prawda? - skinęłam głową. - Zaraz powinnaś otrzymać komunikat od Katii. Ona sprawuje opiekę nad Magicznymi. Jeśli chcesz, podejdź z nami pod główne wejście.
Zaraz po tych słowach, usłyszałam owy komunikat mówiący, że wszyscy Magiczni mają stawić się w kafeterii za kwadrans!
Westchnęłam cicho. Po krótkiej chwili wszyscy zaczęli iść w stronę szkoły. Po drodze dołączył do nas kolejny chłopak z Walczących. Kiedy dotarliśmy pod główne drzwi, bez słowa weszłam do środka i podążyłam w stronę kafeterii. Ciekawiło mnie, co tam usłyszę.

<Caspair? Thorne? Keith?>
<Katia? Co masz do powiedzenia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony