Wakacje

Obecnie na wakacjach są:
Aszer
Sayuri
Nathaniel
Caspair
Proszę nie angażować powyższych osób w fabułę, bo i tak nie odpiszą do czasu powrotu. Lista aktualizowana przy zgłoszeniu wyjazdu (należy wtedy pozamykać wątki tak, żeby nikogo nie blokować), wypis wraz z pierwszym powakacyjnym postem.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Katia - zadanie (z Keithem)

 S+3 Zadanie
2 - para Ilość członków
  Keith- S+W Towarzyszą
minimum 8 na osobę Ilość postów
maksimum 200 Ilość punktów
wstęp do Archiwów Inkwizycji Nagroda dodatkowa
 
Post 7 - Katia
Wiedziałam, że Keith ma racje i współpraca wieśniaków jest nam koniecznie potrzebna, ale ta ich nieufność nie napawała mnie optymizmem. Skoro nie udało nam się wydobyć od nich informacji po tym jak im pomogliśmy i nauczyliśmy walki czy leczenia, nie było cienia szansy, że gdy zapukamy do ich drzwi tak po prostu nam się zwierzą. Mimo wszystko jednak musieliśmy spróbować…. Nagle przyszedł mi do głowy pewien plan.
- Keith wybrałeś już ludzi, którzy będą nam jutro pomagać w schwytaniu Eskrawe? – zapytałam cicho, podchodząc do chłopaka, który wciąż stał ze wzrokiem wbitym w podwórzec za oknem.
- Owszem – towarzysz kiwnął głową – Tak jak się umawialiśmy wybrałem dziesięciu.
- Dobrze, w takim razie to ich domy odwiedzimy w pierwszej kolejności.
- A to ma jakieś znaczenie? – Keith zmarszczył brwi zdezorientowany – I tak nie będą chcieli z nami rozmawiać o magii i stworzeniach.
- Sami nie, ale jeśli przyjdziemy pod pretekstem ochrony ich domów i rodzin przed zemstą ludzi Eskrawe pewne rzeczy mogą po prostu się wydać – wyjaśniłam – Niewykluczone, że jakieś niesforne stworzenie wychynie z kryjówki, a wtedy będzie można wziąć jego właścicieli w krzyżowy ogień pytań i dowiedzieć się czegoś więcej.
- Masz rację – Keith wyraźnie się ożywił, a na jego twarzy znów zagościł ciepły uśmiech, który tak lubiłam – Warto spróbować i to najlepiej od razu! – powiedział, ciągnąc mnie za rękę w stronę drzwi.
Roześmiałam się, widząc tą jego nagłą ekscytację, ale i bez protestów dałam się sprowadzić na dół. Wkrótce opuściliśmy gospodę i zaczęliśmy krążyć między domami. Niestety większość wieśniaków odrzucała naszą pomoc, a tym bardziej nie chciała z nami rozmawiać. Odprawiali nas z kwitkiem mimo, że przecież proponowaliśmy im pomoc i ochronę co było naprawdę dziwne. Na koniec trafiliśmy do niewielkiej chaty Christophera, najmłodszego z wioskowych wojowników, który choć był zaledwie dwa lata starszy od nas już miał żonę i małe dziecko.
Gdy zapukałam, drzwi otworzyła nam zaskoczona Aleksandra.
- Witajcie – mruknęła – Co was sprowadza w nasze skromne progi o tej porze?
- Troska o wasze bezpieczeństwo pani – Keith skłonił lekko głowę – Twój mąż wyrusza jutro z nami na niebezpieczną wyprawę, a my chcemy dopilnować by pod jego nieobecność nic złego nie spotkało zarówno Ciebie pani jak i twego dziecka.
- Możecie nas ochronić? – młoda kobieta wyraźnie się zainteresowała i zaprosiła nas do środka – Wejdźcie proszę. Zaraz zawołam Chrisa.
Posłusznie weszliśmy do przedsionka, a z niego do niewielkiego salonu gdzie wyraźnie widać było, że porządek nie gości tu zbyt często i ktoś ledwie tu ogarnął, słysząc pukanie do drzwi. Zaciekawiona podeszłam do pokaźnej kupy różnych rzeczy. Były wśród nich garnki, kocyki, serwetki i kilka drobiazgów kompletnie niepotrzebnych w typowym gospodarstwie domowym. Rzeczy były przysypane różnymi zwykłymi wiktuałami, ale i tak można było rozpoznać w nich narzędzia niezbędne do opieki nad feniksem! Czyżby Chris i Aleksa mieli tak rzadkiego, magicznego towarzysza? A co ważniejsze, czy udało im się go uchować przed chytrym wzrokiem Eskrawe?
Zanim zdążyłam się nad tym zastanowić czy choćby wskazać Keithowi swoje znaleziska do pokoju wszedł młody wojownik. Zobaczywszy nas, zesztywniał nieco i krzywo się uśmiechnął.
- Witajcie – powiedział podobnie jak jego żona kilka minut wcześniej – Słyszałem, że przybyliście by zadbać o bezpieczeństwo mojej rodziny. Co możecie dla nich zrobić?
- Mogę otoczyć ten dom barierą ochronną – powiedziałam – Ale muszę mieć na to twoje pozwolenie Aleksandro, ponieważ bariera będzie ściśle związana z twoją osobą jako z gospodynią tego miejsca.
- Zgadzam się – kobieta skinęła głową
- Słowa nie wystarczą – wyjaśniłam – Chodźmy na podwórze, tam rozpoczniemy nakładanie zaklęcia.
Alexandra skinęła głową, po czym wstała i wyprowadziła mnie do niewielkiego ogródka. Zanim wyszłam posłałam jeszcze Keithowi porozumiewawcze spojrzenie, oznaczające, że jak mnie nie będzie ma szanse na osobności pogadać z wojownikiem i wyciągnąć z niego jakieś informacje. Towarzysz ledwo zauważalnie skinął głową na znak, że rozumie, a ja spokojnie podążyłam z Aleksandrą. W ogrodzie wzięłam kobietę za rękę i zaczęłam tworzyć więź umysłów, ale Aleksandra niespodziewanie mi się wyrwała.
- Co ty robisz?! – oburzyła się
- To, o czym ci mówiłam – wyjaśniłam spokojnie – Dotyk dłoni umożliwia przepływ mocy i jest niezbędny do stworzenia bariery podobnie jak połączenie umysłów.
- Ale ja nie… - kobiety wydawała się rozdarta – Eh…. Nie możemy się bez tego obejść?
- Nie, jeśli chcesz by zaklęcie działało – powiedziałam dobitnie.
Dziewczyna wydawała się rozdarta. Z jednej strony chciała zapewnić bezpieczeństwo sobie i synkowi, a z drugiej wciąż próbowała coś przede mną ukryć..
- Czego się boisz Aleksandro? – zapytałam, przerywając przedłużające się milczenie – Przecież dobrze wiesz, że chcę Ci pomóc. Nie uda mi się to jednak, jeśli nie zaczniesz mi w pełni ufać – dodałam łagodniej, wyciągając do niej rękę.
W końcu kobieta westchnęła ciężko i chwyciła moją dłoń. Od razu poczułam, że jest magiczna, ale nie dawałam nic po sobie poznać tylko wytworzyłam więź między naszymi umysłami. Następnie stworzyłam barierę ochronną skupioną wokół młodej dziewczyny, ukierunkowując ją tak by czerpała energię z drzemiących w niej pokładów magii. Gdy skończyłam, odsunęłam się o krok od dziewczyny i usiadłam na trawie, symulując zmęczenie.
- Katiu czy to zaklęcie będzie cię cały czas osłabiało? – Alexandra przysiadła tuż obok mnie – Nie chciałabym żeby przeze mnie coś ci się stało…
- Nie martw się – obdarzyłam ją uśmiechem – To twoja magia zasila barierę nie moja.
- O czym ty mówisz? – kobieta była świetną aktorką.
- Nie udawaj proszę – mruknęłam zmęczona ciągłą grą wieśniaków – Dobrze wiesz, o czym mówię. Jesteś Magiczna i na pewno nie ty jedna w całej wiosce.
Aleksandra milczała przez chwilę, bijąc się z myślami aż w końcu westchnęła zrezygnowana.
- Jak się domyśliłaś? – zapytała
- Poczułam – wyjaśniłam – A wasza tajemniczość tylko podsyciła moje podejrzenia.
- Wiedzieliśmy, że w końcu to musi się wydać…. – mruknęła ze smutkiem
- Lepiej żeby wydała się wśród ludzi, którzy chcą wam pomóc niż tych, co stanowią zagrożenie – zauważyłam – Proszę opowiedz mi wszystko.
- No dobrze. Ta wioska już od wieków jest magicznym miejscem. Mamy tu idealne warunki do życia dla magicznych stworzeń. Zawsze było ich tu mnóstwo, a niektóre należały do niebezpiecznych, więc nasi ludzie uczyli się nad nimi panować. Spora część wieśniaków posiada do tego naturalne predyspozycje, a nawet magiczne moce. Niestety, kiedy przybył Eskrawe zwierzęta zaczęły ginąć, a my musieliśmy ukrywać pozostałe stworzenia jak i nasze moce przed resztą świata.
- Rozumiem – szepnęłam – To, dlatego ukrywacie przed nami obecność waszego feniksa.
- Jesteś spostrzegawcza nie ma, co! – zaśmiała się moja rozmówczyni – Masz rację, ale teraz to już nie ma sensu.
Po tych słowach Alexandra gwizdnęła przeciągle, a z niewielkiej przybudówki wyłonił się piękny, tęczowo ubarwiony feniks. Stworzenie zbliżyło się do nas nieufnie.
- Jest wspaniały… - usłyszałam za sobą szept, a gdy się odwróciłam zobaczyłam stojącego w drzwiach Keitha.

<Keith?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strony