Po raz pierdylion trzeci wpisywałam dokładnie te same dane w dokładnie te same rubryczki do kolładnie tych samych celów. No po prostu ubaw po łokcie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie muszę tego robić. Niech no tylko dorwę tego leniwego dziada, to mu...
Trzasnęłam z frustracji ręką w niezadowolone z tego faktu biurko aż popatrzyła się na mnie sekretarka siedząca po drugiej stronie szklanej ściany. Uśmiechnęła się blado i odebrała jakiś telefon. Rozmawiała chwilę podczas gdy ja biłam się z pieczątką szkoły, po czym włączyła "głuchy telefon", jak mawiał mój ojciec - dyrektor i oznajmiła:
- Stawił się pan Orlam, kandydat na instruktora. Wpuścić go? - spytała nieco skrzekliwym głosem panny po czterdziestce.
- Jasne, jasne, niech wejdzie - odpowiedziałam szybko, zgarniając na bok co tylko się dało ruszyć. Po chwili do biura wszedł dość młody mężczyzna słusznej postury, a nasza rozmowa przebiegła bez większego problemu. W końcu nie pierwszy raz wypełniałam obowiązki zamiast właściwych osób.
- Mam nadzieję, że będziemy się dobrze dogadywać - dodał jeszcze na koniec. - A tak poza tym, to nie jesteś za młoda na tak odpowiedzialne stanowisko?
- A ty nie jesteś za głupi na tak dojrzały wiek? - moja uwaga ubodła go podwójnie, dlatego też zacisnął zęby i wyszedł. Przez szybę zobaczyłam uśmiechnięta sekretarkę.
- Ktoś jeszcze ma się dzisiaj pojawić? - spytałam zwyczajowym służbowym tonem. Kobieta zaprzeczyła gestem, dlatego zabrałam wiszącą na oparciu kurtkę i wyszłam z sekretariatu schodkami w dół na zewnątrz szkoły.
- Przepraszam! - zaczepił mnie dość znany głos. Odwróciłam się na pięcie i popatrzyłam na włścicieła głosu.
- O co chodzi? - spytałam nieco zniecierpliwiona.
<tajemniczy ktosiu, czego dusza twa pragnie ode mnie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz